- Zniszczyli mi nerwy - mówi 87-letni dziś Janusz Rożek. Dlatego pozwał konkretnych esbeków, którzy go pobili: Zdzisława H. i Józefa R. To precedens. Bo do tej pory represjonowani za działalność opozycyjną w czasach PRL występowali o odszkodowania od Skarbu Państwa. Dostawali pieniądze za lata spędzone w więzieniach i obozach internowanych. W ubiegłym roku zakończył się proces obu esbeków. Lubelski sąd skazał ich na rok i miesiąc więzienia. - Ale nie przeprosili mnie - mówi Rożek. - Jakby mieli choć trochę skruchy, to by była inna rozmowa. Uważa, że wyrok skazujący esbeków otworzył mu drogę do roszczeń finansowych. - Wyrządzili mi krzywdę. Żyłem w ciągłym lęku o siebie i rodzinę - dodaje. - Chcę od nich za to odszkodowania: 300 tysięcy złotych! Rożek, pomimo podeszłego wieku, ma jasny umysł i może godzinami opowiadać o swej działalności opozycyjnej. W latach 70. tworzył na Lubelszczyźnie niezależny ruch chłopski. W jego domu, w miejscowości Górne (gm. Milejów) spotykali się rolnicy niezadowoleni z obowiązkowych dostaw i lepszego traktowania przez ówczesne władze spółdzielni rolniczych. Na te spotkania przyjeżdżali także opozycjoniści z Warszawy: m.in. Ludwik Dorn i Marian Piłka. Lubelska SB próbowała Rożka zastraszyć. 30 października 1978 roku kapitan SB Zdzisław H. i Józef R., komendant Posterunku Milicji w Milejowie (potem trafił do SB), zatrzymali Janusza Rożka w miejscowym banku. Zaprowadzili na posterunek i brutalnie pobili. Rożek stracił przytomność. Pieniądze, jeśli sąd mu je przyzna, zamierza przeznaczyć na restaurowanie polskich miejsc pamięci na Ukrainie. Jeździł tam i widział zniszczone cmentarze i kościoły. Proces będzie się toczył w wydziale cywilnym Sądu Okręgowego w Lublinie. Sąd już zwolnił Rożka z kosztów i wyznaczył mu adwokata z urzędu. Wkrótce wyznaczy termin pierwszej rozprawy.