Po zwasalizowaniu Trybunału Konstytucyjnego, po uczynieniu KRS narzędziem władzy (zamiast gwarantem niezawisłości sędziów i niezależności sądów), po demontażu Sądu Najwyższego (potem częściowo cofniętym przez TSUE), po politycznej czystce w sądach powszechnych, fakty wydają się bardzo obciążające dla PiS-u. A jednak wynik sondażu jest taki, jaki jest: PiS championem praworządności. Jeśli przyjrzeć się temu sondażowi , uderza podobieństwo jego wyników do wyników badań, w których Polacy są pytani o ich preferencje partyjne. Wynikałoby z tego, że w omawianym sondażu respondenci odpowiadają na inne pytanie niż to, które zostało im zadane. Pytani o to, "kto najlepiej chroni praworządność?", odpowiadają na pytanie "na kogo będziesz głosować?". Zatem gdybyśmy ich zapytali np. "kto najlepiej dba o zdrowie Polaków?", albo "kto najlepiej zarządza szkołami?", też odpowiedzieliby, że PiS, chociaż jest oczywiste, że akurat w tych dziedzinach PiS-owi albo nie poszło (zdrowie, szkolnictwo), albo też PiS zrobił co chciał, lecz zarazem dewastując dotychczasowe reguły (praworządność). Jak zatem zwolennicy PiS rozumieją pojęcie "praworządność". Raczej nie jako respektowanie reguł proceduralnych, hierarchii norm prawnych, czy niezależność wymiaru sprawiedliwości od władzy politycznej. Ale jako skuteczne ściganie bandytów i złodziei. A tu akurat PiS ma sukcesy. Byłoby to więc pojęcie sprawiedliwości jako odwetu, odpłaty, utrzymywania porządku i dyscypliny. Sprawiedliwość w pojęciu rewolwerowca z Teksasu. Minister Ziobro, kreując swój wizerunek bezwzględnego szeryfa, wydaje się właśnie celować w takie rozumienie sprawiedliwości. A Prawo i Sprawiedliwość, prowadząc taką politykę w tym sektorze, celuje w takich wyborców. Przewidywane wyraźne zwycięstwo PiS zdaje się mówić, że nawet jeśli jego wyborcy dostrzegają jakiś problem z praworządnością, to inne pożytki z głosowania na PiS przeważają. Oczywiście tych pożytków nie sposób, zachowując zdrowy rozsądek, zaprzeczyć. Ale sondaż IBRiS mówi coś więcej. Mówi on że ponad 40 proc. aktywnych politycznie Polaków nie uznaje fundamentów porządku liberalno-demokratycznego. To dlatego opozycja, która przecież dwa-trzy lata temu stawiała w swoim programie przede wszystkim na problem łamania praworządności przez partię rządzącą, od pewnego czasu nie akcentuje tego. To dlatego w programach wyborczych partii opozycji ta sprawa została zepchnięta na dalszy plan. Tak krawiec kraje... Tak politycy modulują swój język, aby on trafiał w słuch wyborców. Stąd melodia populistyczna, stąd lekceważenie tego, co dla Polski rzeczywiście najważniejsze. Bo praworządność to fundament. Bez niego taka czy inna polityka: socjalna, gospodarcza czy zagraniczna traci sens. Ale jak bronić tego fundamentu, kiedy suweren lekce go sobie waży? Kwadratura koła. Roman Graczyk