Powiedział on we wtorek, że wkrótce zapadnie decyzja o wszczęciu postępowania. Będzie się ono generalnie opierało na załącznikach przekazanych przez Sąd Rejonowy Warszawa-Mokotów, przed którym zapadł wyrok w sprawie dr. G. Możliwe są także przesłuchania innych osób. Chodzi m.in. o słowa jednej z przesłuchiwanych kobiet, że na łapówkę dla lekarza rodzina musiała zaciągnąć kredyt w banku. Tymczasem sąd ściągnął dokumentacją bankową, z której wynika, że kredyt był brany kilka miesięcy po rzekomym wręczeniu łapówki kardiochirurgowi. Za fałszywe zeznania świadkowi grozi do trzech lat pozbawienia wolności. By uniknąć zarzutu braku bezstronności, Prokuratura Okręgowa w Warszawie wyłączyła się z badania zawiadomienia. W fazie postępowania sprawdzającego w praskiej prokuraturze jest zaś sprawa - jak się wyraził prokurator - doniesienia obywatelskiego ws. domniemanych przestępstw, jakie miałby popełnić Tuleya, gdy w uzasadnieniu wyroku skazującego wobec G. porównał działania śledczych od G. do "czasów największego stalinizmu". Według doniesienia sędzia miałby w ten sposób popełnić przestępstwa: przekroczenia uprawnień, "publicznego znieważenia narodu polskiego" oraz zniesławienia i znieważenia funkcjonariuszy publicznych. Postępowanie sprawdzające kończy się po miesiącu decyzją o odmowie lub o wszczęciu śledztwa. Dwa zawiadomienia Sąd wysłał już też do CBA i Prokuratury Okręgowej w Warszawie dwa zawiadomienia dotyczące "rażących uchybień" organów ścigania w sprawie kardiochirurga. Zastrzeżenia dotyczą m.in. zatrzymań i przesłuchań prowadzonych w sprawie kardiochirurga przez funkcjonariuszy Biura i prokuratorów. Chodzi o zasadność 24 zatrzymań i dodatkowo prawidłowość dwóch spośród tych zatrzymań. Szef CBA i prokurator okręgowy zostali zobowiązani do ustosunkowania się w ciągu miesiąca do kwestii podniesionych w tych zawiadomieniach. Publiczną dyskusję wywołały słowa Tulei, który przy wyroku skazującym dr. Mirosława G. za korupcję porównał metody organów ścigania, w tym CBA, do tych z czasów stalinizmu. Sędzia Tuleya nie naruszył prawa i zasad etyki - uznała Krajowa Rada Sądownictwa. Nie brak niezależności sędziowskiej, ale brak poszanowania dla tej niezależności jest dziś problemem - oceniał prezydent Bronisław Komorowski. PiS i SP chcą, by sędzia poniósł odpowiedzialność dyscyplinarną, a nawet karną. PO i SLD bronią sędziego i mówią, że jest celem "ordynarnego ataku". Sam sąd nie widzi podstaw, by go karać. Ostatnio Tuleya stracił funkcję rzecznika Sądu Okręgowego w Warszawie.