Nie ma szans na to, by śledczy zdążyli z zakończeniem prac komisji do końca lutego, biorąc pod uwagę, że spotkają się 5 stycznia tylko po to, by dokończyć farsę z Wassermannem i zacząć przedstawienie z Beatą Kempą w roli głównej. Wciąż, poza przesłuchaniami trzech urzędników resortu finansów, śledczy z Platformy skupiają się nie na badaniu procesów legislacyjnych, a na udowodnieniu, że nie jest to już afera PO, Zbycha, Mira i Rycha. - Kiedy przesłuchacie Chlebowskiego, Kamińskiego i innych. Ja się o to martwię - mówił Zbigniew Wassermann. - Tak czuję, że żaden ze świadków nie będzie spoza PiS - poseł Urbaniak zdobył się wczoraj na taką szczerość podczas kolejnej pyskówki z Wassermannem. Nie wiadomo, czy do kolejnych przesłuchań w ogóle dojdzie, bo nie jest pewne, czy PiS zgłosi następców Kempy i Wassermanna. Ich powrót do komisji jest właściwie wykluczony. Zamiast prac komisji będzie jej paraliż i obustronne oskarżenia, kto za to odpowiada.