Pod koniec października ciężarówka z tygrysami przewożonymi z Włoch do Dagestanu w Federacji Rosyjskiej z przyczyn formalnych utknęła na polsko-białoruskim przejściu granicznym w Koroszczynie (woj. lubelskie). Jeden z tygrysów padł, dziewięć pozostałych - w bardzo złym stanie - przewieziono do ogrodów zoologicznych. Siedem osobników trafiło do Poznania, dwa do Człuchowa (woj. pomorskie). Według zapowiedzi dyrekcji poznańskiego ogrodu zoologicznego pięć tygrysów, dzięki wsparciu holenderskiego stowarzyszenia Adwokaci Zwierząt, ma docelowo trafić do azylu w Hiszpanii. Cztery kolejne pozostaną w ogrodach zoologicznych w Poznaniu i Człuchowie. Rzecznik prasowy poznańskiego ogrodu zoologicznego Małgorzata Chodyła poinformowała we wtorek PAP, że dokładna data transportu zależy od decyzji i możliwości logistycznych holenderskiego stowarzyszenia. "Wiemy od Holendrów, że najszybciej mogą do nas przyjechać w niedzielę" - powiedziała. Powiatowy lekarz weterynarii w Poznaniu Grzegorz Wegiera, zgodnie z przepisami, objął tygrysy 30-dniową kwarantanną, która zakończy się 2 grudnia. Wegiera potwierdził w rozmowie z PAP, że zgodę na transport zwierząt w tym okresie wydały polskie i hiszpańskie służby weterynaryjne. "Teraz trzeba tylko dopracować szczegóły: jaki będzie transport, (...) w jakich to się będzie odbywało warunkach i wtedy wystawi się świadectwo, że są zdolne do transportu" - powiedział. Do Hiszpanii trafią: Samson, Aqua, Softi, Toph i Merida. Ze względu na stan zdrowia w poznańskim ogrodzie pozostaną samce Khan i Gogh. "Z Goghiem jest bardzo źle. Źle trawi, źle oddycha, źle się czuje. Będziemy pewnie musieli go uśpić i zbadać" - wytłumaczyła Chodyła. "Khan ma bardzo poranione łapy i ma bardzo zakrwawiony kotnik. Ma tak zdarte łapy, a zdarł je sobie w podróży (transporcie z Włoch - PAP), że one się ciągle nie zagoiły. Dlatego cały jego kotnik, kiedy chodzi jest pokrwawiony i to straszliwie wygląda" - powiedziała. Dodała, że pozostała piątka przebywających w Poznaniu tygrysów, mimo że jest w lepszej kondycji, powinna szybko trafić do azylu w Hiszpanii. "Bo muszą wreszcie wyjść, zrelaksować się, odpocząć. Teraz o relaksie nie ma mowy. Teraz jest po prostu stres. Wyjęliśmy je z "puszek", ale to, gdzie je wyjęliśmy to nie jest miejsce na pobyt długoterminowy" - wyjaśniła Chodyła.