Z relacji rodziny wynika, że pierwszy zespół ratowniczy, który przyjechał udzielić pomocy pacjentce uznał, że stan kobiety jest na tyle poważny, że konieczne jest wezwanie drugiej karetki, tym razem z lekarzem. Po kilku minutach od wezwania lekarz wraz z ratownikami pojawił się na miejscu. Stwierdził jednak, że kobieta umiera i nie można już jej pomoc. "Zapytaliśmy się, co dalej. Powiedział, że teraz trzeba tylko czekać w domu na śmierć" - relacjonował w rozmowie z Polsat News, syn 92-latki. Ratownicy z pierwszej karetki uznali jednak, że są jeszcze szanse na uratowanie pacjentki i rozpoczęli akcję reanimacyjną. Po trzeciej kroplówce kobieta poczuła się lepiej i została przetransportowana do szpitala. Po zaaplikowaniu odpowiednich leków, poczuła się na tyle dobrze, że dziś ma zostać wypisana do domu. 68-letni lekarz, który uznał, że kobieta jest w stanie agonalnym, przyznał się do popełnionego diagnostycznego błędu i został zawieszony do czasu zakończenia prowadzonego w jego sprawie postępowania wyjaśniającego.