- Miałem braki kadrowe, nie miał kto uczyć zawodowych przedmiotów informatycznych - tłumaczy gazecie Jerzy Małecki, dyrektor ZSŁ. - Łukasz wyróżniał się spośród innych maturzystów, wygrywał konkursy, brał udział w szkoleniach i kursach. Jest też harcerzem, więc miał doświadczenie pedagogiczne, był dobrym kandydatem. Poprosiłem więc wydział oświaty o zgodę, by mógł uczyć. Łukasz zatrudniony był na 1/3 etatu przez pół roku. W tym samym czasie przygotowywał się do matury. - Osoba, która miała uczyć przedmiotów zawodowych o profilu informatycznym, we wrześniu nie przyszła do szkoły. Mój nauczyciel i mentor, a jednocześnie wykładowca na politechnice, szukał jego zastępcy wśród swoich studentów, ale nikt się nie zgłosił. Jako ostatnią deskę ratunku zaproponował dyrektorowi mnie - opowiada nauczyciel-maturzysta. - To były dodatkowe obowiązki, ale nie bałem się, że przeszkodzą mi w przygotowaniach do matury. Wcześniej pomagałem przygotowywać się kolegom do egzaminu z tego przedmiotu - wyjaśnia Łukasz. Przedmiotów zawodowych mogą uczyć nie tylko nauczyciele. Decyzję o zatrudnieniu innego specjalisty za każdym razem musi podjąć jednak organ prowadzący szkołę. - W Poznaniu jest ok. 20 takich przypadków, które zdarzają się, gdy dyrektorzy nie mogą znaleźć pedagoga do prowadzenia specjalistycznych przedmiotów. Teraz, gdy do szkół idzie podwójny rocznik, a dyrektorzy mają problemy ze skompletowaniem kadr, być może częściej będą musieli posiłkować się osobami z zewnątrz - tłumaczy Wiesław Banaś, wicedyrektor wydziału oświaty urzędu miasta. - Najczęściej są to ludzie z wyższym wykształceniem, specjaliści w swoich dziedzinach. Sytuacja w Zespole Szkół Łączności była naprawdę podbramkowa, a uczeń wyjątkowo zdolny i wyróżniający się. Uznaliśmy, że maturzysta jest na tyle odpowiedzialny i dorosły, że może uczyć - dodaje.