Jak zaznaczyła w uzasadnieniu środowego wyroku Sądu Okręgowego w Warszawie sędzia Agnieszka Wlekły-Pietrzak "samo subiektywne odczucie osoby, że wypowiedź jej dotyczy" nie może stanowić okoliczności rozstrzygającej o zasadności pozwu. "Analiza treści wypowiedzi zawartych w pozwie wskazuje, że nie dotyczą one ani konkretnych osób, ani konkretnych podmiotów zbiorowych, mają charakter metaforyczny i nie da się wywieść, iż dotyczą one powódki" - zaznaczyła sędzia. Dodała, że wypowiedzi Kaczyńskiego - których sprawa dotyczyła - są "niekonkretne", zaś polityk nie oznaczył "osoby lub grupy osób, do których je odnosi, poza tym, że to Polacy". W sprawie chodziło o cztery wypowiedzi Kaczyńskiego - m.in. z grudnia 2015 r. z wywiadu dla TV Republika. Kaczyński pytany był wówczas o metody walki z PiS i mówił: "W Polsce jest taka fatalna tradycja zdrady narodowej. (...) To jest jakby w genach niektórych ludzi, tego najgorszego sortu Polaków. I ten najgorszy sort właśnie w tej chwili jest niesłychanie aktywny, bo czuje się zagrożony. (...) Wojna, komunizm, później transformacja przeprowadzona, tak jak ją przeprowadzono, właśnie ten typ ludzi promowała, dawała mu wielkie szanse; dziś on boi się, że te czasy się zmienią". "To nie są ludzie, którzy mają sprawne głowy" Kolejna z wypowiedzi została wygłoszona niedługo później podczas V Marszu Wolności i Solidarności w Warszawie 13 grudnia 2015 r. Prezes Kaczyński odniósł się wtedy do wcześniejszego marszu w obronie demokracji, w którym uczestniczyli m.in. politycy opozycji. "Oni próbują wmówić ludziom, że w środku gorącego lata jest mróz, jest ostra zima. I są tacy ludzie, którzy jak coś usłyszą w telewizji, to są gotowi w to uwierzyć, są gotowi wyjść na dwór, ubrać się w kożuch i jeszcze mówić, że im zimno. Ale to nie są ludzie, którzy mają sprawne głowy, to nie są ludzie, którzy sprawnie myślą" - oceniał Kaczyński. Powódka wymieniła jeszcze dwie inne wypowiedzi Kaczyńskiego, m.in. z manifestacji smoleńskiej latem 2016 r. W pozwie kobieta - określająca się, jak powiedział sąd, jako przeciwnik PiS i uczestniczka m.in. tzw. kontrmanifestacji smoleńskich - wskazywała, że wypowiedzi lidera PiS naruszyły jej godność, która zgodnie z konstytucją jest "nienaruszalna, a jej poszanowanie i ochrona jest obowiązkiem władz publicznych". Domagała się przeprosin w telewizjach Jak wcześniej podawały media powódka domagała się przeprosin w telewizjach i zadośćuczynienia na cel społeczny; strona pozwana wskazywała zaś, że wypowiedzi w ogóle nie były kierowane do powódki. Środowy wyrok jest nieprawomocny. Powódka oraz reprezentujący ją mec. Piotr Marański zapowiedzieli złożenie apelacji. Jak powiedział dziennikarzom adwokat, sąd okręgowy uznał, iż "mieliśmy do czynienia z dyskursem politycznym". Dodał, że nie zgadza się z tym wywodem sądu, gdyż "określony krąg osób został nazwany "gorszym sortem", a powódka w tym kręgu się znajdowała". Przedstawiciele strony pozwanej nie byli obecni na ogłoszeniu wyroku.