Pozew o wydanie nieruchomości
Hanna Gronkiewicz-Waltz domaga się zwrotu nieruchomości, na których uwłaszczyła się założona przez Jarosława Kaczyńskiego Fundacja Prasowa Solidarności - pisze "Gazeta Wyborcza".
Interesu miasta w imieniu prezydent Warszawy będzie bronić Prokuratoria Generalna. Adresy, o które toczy się spór, to: Al. Jerozolimskie, Nowogrodzka, Srebrna, Ordona. To nieruchomości po RSW Prasa Książka Ruch, które w latach 90. przypadły Fundacji. Położone blisko centrum Warszawy, w drogich rejonach miasta, przeznaczone są na wynajem. Według obliczeń ratusza same działki warte są 165 mln zł.
Majątek ten miał być zapleczem dla koncernu medialnego, który od początków lat 90. chcieli tworzyć ludzie z najbliższego politycznego otoczenia Jarosława Kaczyńskiego i jego pierwszej partii - Porozumienia Centrum. Szybko porzucono ten plan.
W kolejnych latach Fundacja Prasowa rozparcelowała majątek między spółki i kolejne fundacje. W zarządach, radach nadzorczych końcówkę chudych politycznie lat 90. przetrwała dzisiejsza czołówka PiS. Politycy żyli z zarządzania spółkami i fundacjami, a te zajmowały się głównie wynajmem lokali na biura.
Od jesieni 2007 r. ekipa Hanny Gronkiewicz-Waltz próbuje podważyć mechanizm, który pozwolił na uwłaszczenie się Fundacji Prasowej na gruntach skarbu państwa i przejęcie (za darmo lub niewielkie pieniądze) kilku budynków. Najpierw Gronkiewicz-Waltz złożyła doniesienie w prokuraturze, ale przepadło, bo odmówiła ona wszczęcia śledztwa. Prezydent zdecydowała się na drogę cywilną - pozew o wydanie nieruchomości.
Na liście pozwanych prócz Fundacji Prasowej są powiązane z nią spółki: Srebrna, Srebrna Media, Air Link oraz Celsa. A także firma Metropol NH, nowy właściciel Nowogrodzkiej.
Pozew cofa nas do 1990 r., gdy część majątku po likwidowanej RSW przypadła Fundacji Prasowej. W kolejnych latach, uwłaszczając się na majątku, Fundacja korzystała z nie lada bonusu - warte miliony złotych grunty przejmowała bez przetargu. Wszystko to dzięki korzystnej dla Fundacji interpretacji ustawy o gospodarce nieruchomościami. Reprezentanci skarbu państwa uznali, że Fundacja jako następca prawny RSW może skorzystać z liberalnych przepisów.
Dziś Prokuratoria Generalna twierdzi, że urzędnicy popełnili błąd. Fundacja nigdy nie była następcą prawnym RSW. Dlaczego? Jak piszą, prawo ściśle precyzuje "następców" likwidowanych spółdzielni, którzy mogą obejść przetargową procedurę. W tym katalogu nie ma fundacji. Jedyną drogą przejęcia nieruchomości był wówczas start w publicznym przetargu.
INTERIA.PL/PAP