Opowiadania (wydane w formie książkowej w 1948 roku) mają związek z doświadczeniami samego pisarza. Próba opisania procesu degradacji człowieka stała się dla twórcy niemal obsesją. Uważał, iż wszystkie okrucieństwa, które miały tam miejsce i których był świadkiem, powinny ujrzeć światło dzienne. Streszczenia wybranych opowiadań "Pożegnanie z Marią" Maria i Tadeusz, studenci polonistyki, dyskutują o poezji. W pomieszczeniu obok odbywa się ślub zaprzyjaźnionej pary. Maria, na tajne zajęcia uniwersyteckie, przygotowuje "Hamleta" Williama Szekspira. Rozmawia z młodą Żydówką, która uciekła z getta. Dziewczyna cieszy się, iż udało się jej wydostać z dzielnicy żydowskiej, ale martwi się losem swoich bliskich, którzy tam zostali. Apoloniusz wspomina św. Augustyna, który umarł podczas korekty swojej książki, kiedy to Wandalowie oblegli Kartaginę. Twierdzi, iż wojna kiedyś się skończy, a poezja zostanie na zawsze. Przed magazyn podjeżdża furmanka z rzeczami (między innymi meblami), które należą do doktorowej, starej Żydówki. Opuściła ona getto, w którym została jeszcze na jakiś czas jej córka i zięć, aby dopilnować rozpoczętych interesów. Kobieta pragnie znaleźć mieszkanie. Prosi o pomoc kierownika magazynu, który kiedyś pracował w przedsiębiorstwie należącym do niej. Ten nie robi tego bezinteresownie (Żydówka ma złote zęby i kosztowności). Furman opowiada o tym, co widział w getcie. Maria wraca do domu na noc. Następnego dnia ma wrócić do pracy polegającej na rozlewaniu i rozwożeniu bimbru. Tadeusz każdego dnia kupuje żywność w sklepiku, w którym sprzedawca zawsze go oszukuje, zapewniając w ten sposób rodzinie lepszy byt. Nie tylko on ucieka się do oszustwa. Wszyscy pracownicy materiałów budowlanych "kombinują" (kradną albo dolewają wody do wapna czy dosypują piasek do lepiku, a z dostawcami kolejowymi prowadzą złodziejskie interesy). Nikogo nie dziwi takie zachowanie. Żandarm pilnujący ludzi przeznaczonych do wywózki do pracy w Niemczech oraz inni policjanci także prowadzą "lewe" interesy. Za określoną kwotę pozwalają ludziom uciec. Narrator prezentuje w tym momencie Inżyniera, właściciela przedsiębiorstwa. Opisuje jego mieszkanie, zajęcia, sposób osiągnięcia pozycji (skup ziemi, budowa własnej bocznicy kolejowej i magazynów przeładunkowych). Inżynier swoim pracownikom dobrze płaci, a Tadeuszowi sfinansował trzy miesiące studiów. Jest jednak zaskoczony niskim zyskiem, więc umieszcza w magazynie urzędniczkę w celu dopilnowania pracowników. Kierownik Jan z kolei zajmuje się handlem złotem, lokalami i wymianą towarową z gettem. To z jego inicjatywy pojawiają się w magazynie różnorodne towary nielegalnego pochodzenia, ma tam też miejsce produkcja alkoholu. Jan to człowiek współpracujący z każdym, kto zaproponuje korzystne warunki, mężczyzna bardzo przedsiębiorczy. Woźnica informuje o blokadach ulic i łapankach w mieście. Twierdzi, że kiedy Niemcy skończą wywozić Żydów, przyjdą też po Polaków. Kierownik przekazuje wiadomość od Marii, która dotrze z Ochoty wieczorem. Jan jest ciekaw, co Tadeusz zrobi z wierszami. Zastanawia się, czy korzystnie je sprzeda. Apoloniusz w tym czasie przygotowuje okładkę do tomiku utworów. Doktorowa dowiaduje się, iż jej bliscy nie wydostaną się z getta. Postanawia tam wrócić, gdyż pragnie być z rodziną. Kierownik usiłuje ją nakłonić do zmiany decyzji, lecz nie udaje mu się to. Kobieta wraz z dobytkiem odjeżdża do getta. Tadeusz martwi się o Marię. Wspólnie z kierownikiem, sklepikarzem i policjantem przygląda się samochodom, które wiozą ludzi z łapanek. Wśród nich jest Maria: "Twarz Marii otoczona szerokim rondem czarnego kapelusza była biała jak wapno. Trupioblade, kredowe dłonie podniosła spazmatycznie ku piersiom jak w geście pożegnania." Tadeusz niebawem dowiedział się, iż jego ukochaną wywieziono wraz z transportem żydowskim do obozu nad morzem. Bohater stwierdza, że dziewczynę "[...] zagazowano w komorze krematoryjnej, a ciało jej zapewne przerobiono na mydło". "U nas, w Auschwitzu" Opowiadanie to zawiera dziewięć części - listy Tadeusza do Marii. Bohater informuje dziewczynę, iż przebywa w Auschwitz. Ma się przygotować do funkcji flegera (sanitariusza). Obawia się jednak, że nie będzie w stanie pomóc Marii w zwalczeniu ropnego zapalenia skóry. Opowiada też o swojej nowej sytuacji, o znacznie lepszych warunkach mieszkalnych oraz o tym, iż ma sporo wolnego czasu. Tadeusz usiłuje opisać ukochanej Auschwitz, który w porównaniu z Birkenau jest rajem. Wspomina o bloku dziesiątym, gdzie przebywają dziewczęta wykorzystywane do eksperymentów medycznych (sztuczne zapłodnienia, zarażanie różnorodnymi chorobami, przeprowadzanie zabiegów chirurgicznych). Mówi o koncertach symfonicznych, które odbywają się w każdą niedzielę, o muzeum, w którym znajduje się wiele zdjęć należących do więźniów. Tadeusz opowiada także o ludziach, których los całkowicie odmienił. Prezentuje Staszka i Witka, najbliższych kolegów. Opisuje dom publiczny, do którego można się dostać w nagrodę za dobrą pracę. Narrator usiłuje oderwać się od rzeczywistości, przechodzi do osobistych wyznań, nostalgicznych wzruszeń. Fragment czwarty opowiadania stanowi refleksję dotyczącą masowego zabijania ludzi. Podporządkowanie milionów zaledwie garstce oprawców nazywa mistyką. Trwa kurs dla sanitariuszy. Narrator opowiada o najgorszym kacie z Pawiaka, którego ulubionym zajęciem jest wymyślne torturowanie więźniów (wlewanie wiader wody do żołądka, jeżdżenie w metalowych od spodu butach żołnierskich na czołgającym się nagim człowieku, wieszanie na słupku). Tadek zaprasza wieczorem do siebie Kurta (należącego do grupy kryminalistów), który poinformował go o pobycie Marii w obozie oraz przenosił ich listy. Opowiada mu i jego towarzyszom o transporcie z Pawiaka do Auschwitz. Wspomina o tym, iż przed bramą został raniony w udo bagnetem, a już po kilku dniach musiał nosić słupy telegraficzne, mimo że odczuwał straszny ból. Staszek opowiada o pewnym Żydzie, który był zatrudniony przy gazowaniu ludzi. Nawet swojemu ojcu kazał wejść do komory pod pretekstem kąpieli. Zdjęcie rodzinne, które wyjął potem z jego kieszeni, stało się straszliwą pamiątką. Kurt z kolei opowiada o wydarzeniu z Mauthausen. Dwóch uciekinierów powieszono w Wigilię obok choinki. Kolejna część opowiadania (siódma) przynosi refleksje Tadeusza dotyczące obozowego życia. Człowiek jest wykorzystywany w pełni nie tylko przed śmiercią (mało jedzenia a dużo pracy), ale i po niej (wyrywanie złotych zębów). Tadeusz jest szczęśliwy, gdyż znalazł człowieka, który będzie przenosił kartki do Marii. Z ukochaną dzieli się wiadomością o ślubie jednego z więźniów, do którego przyjechała narzeczona z dzieckiem. Po ślubie musiała wyjechać, a jej mąż musiał pozostać w lagrze. Mimo wszystko dla więźniów fakt ten jest powodem do dumy: "U nas, w Auschwitzu, to nawet śluby dają". Kurs dobiega końca. Tadeusz wraca do Birkenau. Cieszy się, gdyż otrzymał listy z domu (od Staszka i brata Julka). Dowiedział się o śmierci Andrzeja, Wacka ("dwaj najzdolniejsi z pokolenia, o największej pasji tworzenia...") i Ewy (recytatorki) oraz o wydaniu jego tomiku wierszy. Ostatnia część tekstu stanowi opis obozowych bloków zimą. Abramek z uśmiechem na twarzy opowiada o straszliwej metodzie rozpalania ognia w kominie, która polega na połączeniu główek czworga dzieci i zapaleniu ich włosów. Opowiadanie kończy się następującym zdaniem: "Ale to jest nieprawda i groteska, jak cały obóz, jak cały świat". "Proszę państwa do gazu" W obozie ma miejsce dezynfekcja. Więźniowie są nadzy i śpią na gołych deskach. Część Kanady (grupy pracującej przy rozładowywaniu transportów) przydzielono do komando na Harmenzach. Mężczyźni z Kanady mogli zabierać jedzenie i ubranie przywiezione przez innych więźniów (czasami zabierali też kosztowności, mimo wyraźnego zakazu). Nadchodzi transport. Tadeusz i kilku innych dołączają do Kanady. Z wagonów dobiegają straszliwe krzyki duszących się ludzi. Grecy są wygłodniali, zbierają na torach resztki spleśniałej żywności. Wagon zostaje otwarty. Wysypuje się z niego tłum ludzi. Przywiezione z sobą rzeczy muszą zostawić obok torów. Są przerażeni, dopytują się o swój los. Tadeusz udaje, iż nie rozumie po polsku. Ludzie zostają następnie przewiezieni do komór gazowych. Karetka Czerwonego Krzyża dostarcza trujący gaz. Więźniowie sprzątają tymczasem wnętrza wagonów. Wynoszą martwe niemowlęta, usuwają odchody. Kobiety nie chcą zabrać tych dzieci, gdyż pójdą wtedy do gazu. Tadeusz uświadamia sobie w pewnym momencie, iż nie czuje współczucia dla przywiezionych. Stwierdza, że jest to reakcją patologiczną. Po krótkiej przerwie pojawia się kolejny pociąg. Pewna kobieta ucieka przed swoim dzieckiem, gdyż sama chce zachować życie. Andrzej (marynarz z Sewastopola) wrzuca ją wraz z malcem do samochodu. Na auto z trupami zostaje wrzucona dziewczynka bez nogi, którą czeka spalenie żywcem. Narrator nie może wytrzymać całej tej sytuacji, nie chce patrzeć na te straszliwe widoki, pragnie stamtąd uciec. Kanada jest świetnie zaopatrzona. Obóz będzie żył parę dni z tego transportu, będzie "[...] zjadał jego szynki i kiełbasy, konfitury i owoce, pił jego wódki i likiery, będzie chodził w jego bieliźnie, handlował jego złotem i tłumokami". "Bitwa pod Grunwaldem" Na dziedzińcu poesesmańskich koszar maszeruje Batalion. Tadeusz wsłuchuje się w jego śpiew i tupot. Bohater dyskutuje ze współmieszkańcami o kradzieżach w kuchni, rozmawia również na temat możliwości otrzymywania przepustek, które umożliwiają wyjście na zewnątrz. Podchorąży Kolka namawia Tadeusza na udział we mszy. Bohater przygląda się dziewczynie siedzącej na dziedzińcu. Jest to Żydówka. Przez sześć lat była katoliczką, uczęszczającą regularnie na msze i do spowiedzi. Jej matka zginęła w Treblince, a przed śmiercią ofiarowała jej książeczkę do nabożeństwa. Nina pewnego dnia zakochała się w katoliku, komuniście, który Żydów nie darzył zbytnią sympatią. Dziewczyna nie chciała go okłamywać, napisała więc list do niego, po czym uciekła. Tadeusz proponuje Żydówce spacer poza granicę murów, ta zgadza się. Tymczasem okazuje się, iż to kucharz wykradał jedzenie z kuchni. Robił to dla pewnej Niemki. Redaktor oraz Tadeusz udają się do teatru. Na dziedzińcu przygotowania do wieczornego ogniska dobiegają końca. Przed zamkniętą bramą teatru stoi rozwścieczony tłum. Policjant informuje o braku miejsc i zachęca do przyjścia następnego dnia. Ludzie jednak rzucają się do bramy. Redaktor wraz z Tadeuszem przedostają się do środka. Bohater oraz Nina są w lesie, rozmawiają o przyszłości. Żydówka chciałaby z Tadeuszem wyjechać do Brukseli. Ma tam siostrę, mogłaby studiować medycynę. Bohater ma jednak mnóstwo obaw: "Ja boję się ryzyka, za dużo śmierci widziałem, żeby się dać zabić. Niech inni, po co ja? Boję się przestrzeni, boję się ludzi, bo cóż ja jestem? Jakie mam prawa?". Nina zarzuca mężczyźnie, że jest taki, jak inni, że chciał z nią spędzić tylko przyjemne chwile, nic poza tym. Twierdzi, iż nie jest on człowiekiem, a jedynie Polakiem. Żydówka mówi również, że z Polski została wyrzucona, a do Żydów czuje wstręt. Stefan przerywa tę dyskusję. Informuje, że w obozie trwają przygotowania do wywózki. Nina proponuje powrót. Idąc, są świadkami wymykania się ludzi z koszar. Widzą czołgi, karabiny, pociski armatnie i miny niemieckie, których pilnuje drzemiący żołnierz amerykański. Tadeusz proponuje, by z próbą przedostania się do środka zaczekali do zmierzchu, lecz Nina wspina się na górę gruzu i ginie. W rocznicę zwycięskiej bitwy pod Grunwaldem płonie ognisko. Na stosie palą się słomiane kukły żołnierzy SS.