Mizerny wynik wyborczy partii, kompletne fiasko kandydatury prezydenckiej Macieja Giertycha, odejście Bogdana Pęka i Zygmunta Wrzodaka, którzy chcą tworzyć nowe ugrupowanie - LPR przeżywa poważny kryzys, o który coraz głośniej obwinia się prowadzącego partię żelazną ręką Giertycha. Gwiazda komisji śledczej Lider LPR wypłynął na szerokie polityczne wody jako wiceszef komisji śledczej ds. Orlenu. Roman Giertych był niewątpliwie najczęściej obecnym w mediach śledczym. To on składał kontrowersyjne propozycje przesłuchań, snuł głośno swoje hipotezy, to od niego pochodziło najwięcej przecieków z prac komisji, nawet tych, które nigdy nie powinny ujrzeć światła dziennego. W efekcie choć wielu Polaków nie bardzo się orientowało, czy szefem komisji ds. Orlenu jest akurat Józef Gruszka, czy też Andrzej Aumiller, to, że pracuje w niej Giertych, wiedział każdy. Dzięki swojej podejrzliwości i nieustępliwości szef LPR zrobił podczas prac w komisji karierę podobną do tej, jaka wcześniej stała się udziałem w komisji rywinowskiej Jan Rokity czy Zbigniewa Ziobry. Tyle tylko, że ci dwaj ostatni aspirują teraz do wysokich stanowisk w nowym rządzie, a Giertych ma coraz mniej zwolenników nawet we własnej partii. Klęska wyborcza Koledzy partyjni obciążają Giertycha odpowiedzialnością za fatalny wynik wyborczy. W wyborach parlamentarnych LPR zdobyła niecałe 8 proc. głosów, co dało jej 34 posłów i 7 senatorów. Liga jest w efekcie dopiero piątą partią w Sejmie. To wynik znacznie poniżej oczekiwań, bo prawie dwukrotnie niższy niż w ubiegłorocznych wyborach do Parlamentu Europejskiego, kiedy na LPR zagłosowało 15,9 wyborców. Nic dziwnego, że nawet sam Giertych długo nie mógł uwierzyć w klęskę. W czasie wieczoru wyborczego, kiedy pierwsze nieoficjalne wyniki dawały jego partii od 8,3 do 10,5 procent głosów, mówił, że liczy, iż Liga ostatecznie zostanie jednak trzecią siłą w Sejmie. Szef LPR najwyraźniej do końca wierzył w sprzysiężenie sondaży przeciw swemu ugrupowaniu. Bo choć te na długo przed wyborami wskazywały na klęskę Ligi, Giertych tłumaczył, że sondaże są Lidze nieprzychylne i przypominał, że w wyborach do PE jego partia uzyskała wynik znacznie lepszy niż we wcześniejszych badaniach opinii publicznej. Tym razem trudno jednak było o sukces, skoro nawet żelazne dotąd zaplecze Ligi, Radio Maryja, zaczęło się zastanawiać, czy od LPR nie woli PiS. W sondaże musiał w końcu uwierzyć także ojciec Romana, Maciej. Kandydat Ligi na prezydenta zrobił to dopiero na kilka dni przed wyborami. Gdy okazało się, że nieustannie miał w sondażach poparcie od jednego do kilku procent wyborców, przyznał, że "nie ma szans". Tyle tylko, że o tym wiadomo było już znacznie wcześniej, a opozycja wewnątrzpartyjna wiele razy krytykowała wystawienie tej kandydatury. Giertycha do rezygnacji i przekazania głosów Kaczyńskiemu namawiało nawet Radio Maryja. Przypieczętować klęskę mogło znalezienie się poza Sejmem samego Romana Giertycha. Tuż przed końcem liczenia głosów w Warszawie pojawiły się "przecieki", że brakuje mu około tysiąca głosów, by dostać się do parlamentu. Dopiero w ostatniej chwili okazało się, że lider LPR mandat posła jednak uzyskał. Etat teściowej i libacja Wszechpolaków A porażka wyborcza to nie koniec kłopotów Giertycha. "Gazeta Wyborcza", powołując się na europosła Bogusława Rogalskiego, który odszedł z LPR, napisała niedawno, że Giertych załatwił swojej teściowej ciepłą posadę asystentki w biurze tego eurodeputowanego. Dostawała 1170 euro miesięcznie, a w pracy pojawiła się tylko kilka razy. "GW" twierdzi też, że szwagrowi Giertych miał się wystarać o asystenturę w Parlamencie Europejskim. Do tego dochodzi krytyka stworzonej przez Giertycha Młodzieży Wszechpolskiej. Niedawno dziennikarze Telewizji Polsat pokazali film z libacji alkoholowej Wszechpolaków w olsztyńskiej siedzibie biura poselskiego Giertycha (zobacz materiał Interwencji). Giertych, który zwykle nie unikał rozmowy przed kamerami, teraz zmienił zdanie. Dziennikarzom Interwencji - mimo wielu prób - nie udało się z nim skontaktować. Lider LPR świetnie zdaje sobie sprawę z tego, że skandaliczna impreza to kolejny argument w rękach tych, którym nie podoba się lansowanie przez niego działaczy Młodzieży Wszechpolskiej. "Liga Pachołków Giertycha" Coraz więcej kolegów partyjnych krytykuje Giertycha za jego dyktatorski styl prowadzenia partii. Powyborcze spotkanie 200 członków Ligi w warszawskim Ursusie przebiegało w atmosferze krytyki lidera i żądania "głębokich zmian kadrowych, organizacyjnych i zmian w statucie partii". - To, co się stało w LPR, to choroba, która ma na imię Roman Giertych - mówił krakowski europoseł Ligi Bogdan Pęk. Według niego, Ligą rządzi właśnie Giertych, jego żona, jeden z liderów LPR Wojciech Wierzejski - dotychczasowy eurodeputowany, który został wybrany do Sejmu - oraz "kilku podległych im dżentelmenów, którzy wykonują każdy rozkaz". Postulowano zmiany w statucie partii, bo obecne zapisy praktycznie uniemożliwiają odwołanie Giertycha, który jest przewodniczącym Kongresu LPR. Paweł Połanecki z mazowieckiej Ligi mówił, że w związku z wszechwładzą Giertycha w partii skrót LPR ludzie rozszyfrowują jako: "Liga Pachołków Romana". - Możemy się pozbyć Giertycha. Wyjściem jest zwołanie kongresu, na którym powiemy mu "do widzenia" - mówił. Giertych kontratakuje Zygmunt Wrzodak i Bogdan Pęk, którzy najgłośniej krytykowali Giertycha, są już poza Ligą. - Liga poniosła klęskę. W kampanii popełniono kardynalne błędy. Sprawa weksli, które mieli podpisywać kandydaci, kandydatura Macieja Giertycha na prezydenta, promowanie młodych z Młodzieży Wszechpolskiej - to tylko nieliczne z nich. Jak Roman Giertych ma trochę honoru, powinien usunąć się w cień - mówił tuż po wyborach Wrzodak. Kilka dni później to Giertych usunął go w cień - najpierw odwołując go z funkcji szefa Rady Politycznej, potem z klubu. Rozwiązał też podkarpacki zarząd partii, którego szefem był Wrzodak, a gdzie LPR uzyskała najlepszy wynik w kraju. Rzecznik klubu Ligi, Piotr Ślusarczyk, tłumaczył, że głównym powodem były wypowiedzi Wrzodaka "szkalujące Ligę". Zdaniem Ślusarczyka, Wrzodak miał atakować w mediach LPR oraz wspierać podczas kampanii parlamentarnej komitet wyborczy Dom Ojczysty. Ślusarczyk mówił, że Liga nie wyklucza możliwości powrotu Wrzodaka do LPR, o ile ten "spokornieje" - zaprzestanie publicznej krytyki Ligi, a kwestie problematyczne będzie poruszał podczas spotkań wewnętrznych gremiów partii. Rozłam w Lidze Wrzodak pokornieć nie ma jednak zamiaru. W ostatni wtorek wraz posłem Marianem Daszykiem i senatorem Mieczysławem Maziarzem i około 20 działaczami powiatowymi z Podkarpacia odszedł z LPR. W przyjętym stanowisku zbuntowani działacze skrytykowali Romana Giertycha, wytykając mu m.in., że bezprawnie rozwiązał podkarpacki zarząd Ligi, nie rozliczył się ze słabego wyniku wyborczego i wydatków finansowych poniesionych w kampanii na siebie, swojego ojca i na Młodzież Wszechpolską. Secesjoniści zaapelowali też do działaczy w Polsce, "aby występowali z LPR, ponieważ nie ma sensu dłużej być w takiej partii". Wrzodak zapowiada, że Ligę zamierzają opuścić jeszcze działacze powiatowi z województw: lubelskiego, łódzkiego, opolskiego, zachodniopomorskiego, pomorskiego i mazowieckiego. Buntownicy - z Wrzodakiem i Pękiem na czele - chcą założyć nową partię. - Liga Polskich Rodzin pod przewodnictwem wodza Romana Giertycha zdewaluowała się w oczach tych Polaków, którzy upatrywali w niej nadziei na zmiany na lepsze - mówił niedawno "Gazecie Krakowskiej" Bogdan Pęk. - Wodzowskie zapędy, dyktatorski styl rządzenia - to na pewno nie są oznaki demokracji w tej partii. Dlatego wspólnie z Zygmuntem Wrzodakiem i kilkoma innymi posłami LPR oraz czterema, a może nawet pięcioma europarlametarzystami chcemy założyć nową partię - dodał, zapowiadając, że jej powstanie jest kwestią tygodni. Co dalej z przywódcą LPR? Podkarpaccy buntownicy oświadczyli, że są gotowi wrócić do LPR, ale pod warunkiem "ustąpienia z wszystkich funkcji w Lidze Romana Giertycha, przeprowadzenia oddolnych demokratycznych wyborów w partii, anulowania wszelkich bezprawnych decyzji o rozwiązaniu struktur powiatowych i wojewódzkich". Mało prawdopodobne jest jednak, żeby Giertych sam zrezygnował, a grupa buntowników nie zdoła raczej doprowadzić do jego odwołania z funkcji partyjnych. Ma on wciąż wielu oddanych zwolenników, poza tym niejeden rozłam w partii już przetrwał. Za jego czasów z LPR odeszli już przecież m.in. Jan Olszewski, Antoni Macierewicz, Gabriel Janowski czy Jan Łopuszański. Bardziej prawdopodobne jest to, że ewentualne powstanie nowej partii, jeśli uda jej się odciągnąć z Ligi większą liczbę krytyków lidera, spowoduje rozbicie LPR, spadek roli partii na polskiej scenie politycznej, a przez to i odejście w cień samego Giertycha. Jeśliby jednak doszła do skutku projektowana w Radiu Maryja koalicja PiS, LPR, PSL i Samoobrony, to o Giertychu znowu może być głośno, a głosy kilku secesjonistów nie będą mu w stanie zaszkodzić.