Prokuratura Okręgowa w Koszalinie wszczęła śledztwo. Jest ono prowadzone w kierunku spowodowania pożaru skutkującego śmiercią osób. Czyn ten zagrożony jest karą do 12 lat pozbawienia wolności. Obecnie nikt nie usłyszał zarzutów. "Odbyły się już sekcje zwłok zmarłych pokrzywdzonych. W wyniku tych sekcji ustalono, że wszystkie osoby zmarły w wyniku zatrucia się tlenkiem węgla. To jest wstępna ekspertyza" - powiedział w sobotę na konferencji prasowej rzecznik prokuratury Ryszard Gąsiorowski. Poinformował, że "to gaz najprawdopodobniej był przyczyną pożaru". "Bezpośrednią przyczyną ognia, jak wynika ze wstępnych ustaleń, było jakieś rozszczelnienie butli, które zostały zainstalowane w piecykach tego budynku" - zaznaczył. Dodał, że oględziny trwają i eksperci będący na miejscu zdarzenia swoje "kategoryczne opinie najprawdopodobniej sformułują za kilka dni". Gąsiorowski podkreślił jednak, że wstępnie wykluczyli oni instalację elektryczną jako przyczynę i źródło pożaru. "Upatrują jej w tych gazowych urządzeniach" - powiedział. Według ustaleń śledztwa, takich urządzeń było cztery. "Na pewno były w tzw. poczekalni tego pokoju zagadek i to tam najprawdopodobniej rozpoczął się pożar" - poinformował rzecznik prokuratury. 25-latek próbował ratować nastolatki Ogień miał skutecznie odciąć pracownika od uczestników gry będących w pokoju zagadek, odciąć mu możliwość odblokowania drzwi. "Takie są tragiczne wstępne ustalenia. Pokrzywdzone samodzielnie obiektu nie mogły opuścić, bo niestety tak konstruowane są escape roomy. Ich idea tkwi w tym, że trzeba rozwiązać zagadkę, by wyjść, by otworzyć drzwi" - powiedział Gąsiorowski. Pytany przez dziennikarzy o to, czy w tym konkretnym escape roomie był tzw. przycisk bezpieczeństwa, pozwalający w sytuacjach zagrożenia na wyjście z pokoju, powiedział, że to jest w trakcie ustalania. Urządzenia systemu awaryjnego zostały przejęte przez śledczych i przekazane do laboratorium kryminalistycznego policji w Szczecinie. "My po zbadaniu tych urządzeń odtworzymy, w jaki sposób monitoring miał przekształcać się w system bezpieczeństwa" - powiedział Gąsiorowski. Dodał, że "po rodzaju obrażeń, jakie doznał pracownik", należy założyć, że "nie został bezczynny, gdy wybuchł pożar (...), próbował pomóc pokrzywdzonym. Obecnie jego przesłuchanie nie jest możliwe. Jak poinformował prokurator, 25-letni mężczyzna został poważnie poparzony i przebywa w centrum leczenia ciężkich oparzeń szpitala specjalistycznego w Gryficach. Jest w śpiączce farmakologicznej. Kto dostarczał gaz? Śledztwo ma też wyjaśnić, kto dostarczał gaz do obiektu. "Gaz ten nie był z sieci, dostarczany był w butlach i obecnie trwają ustalenia, która z firm ten gaz dowoziła i ewentualnie instalowała w urządzeniach grzewczych" - powiedział Gąsiorowski. Wstępnie przesłuchani zostali już właściciel budynku i wynajmujący pomieszczenia, w których prowadzona była działalność gospodarcza. Prokuratura planuje powtórzenie tych czynności. "Rzecz jest o tyle skomplikowana, że to nie właściciel obiektu prowadził działalność, ale inna osoba i do tego ta nie czyniła tego osobiście, a angażując pracowników" - powiedział Gąsiorowski. To wynajmujący, który w lokalizacji przy ul. Piłsudskiego w lutym 2018 r. rozpoczął działalność gospodarczą, jest w zainteresowaniu prokuratury. "Ta osoba będzie pytana o organizację całego tego przedsięwzięcia; jakie tam były urządzenia, system zabezpieczenia, jaki był regulamin gry" - zaznaczył Gąsiorowski. Śledczy spodziewają się otrzymać główną ekspertyzę medyczną dotyczącą badań przeprowadzonych przez biegłego lekarza z zakresu medycyny sądowej 11 stycznia. W podobnym terminie mają wpłynąć wyniki z badań prowadzonych przez biegłych z zakresu pożarnictwa. Niezwłocznie ma być też gotowa opinia ekspertów z laboratorium kryminalistycznego. Resort spraw wewnętrznych poinformował, że w niedzielę o godz. 10 odbędzie się konferencja prasowa ministra Brudzińskiego, podczas której omówione zostaną m.in. działania służb podjęte po pożarze. W konferencji udział weźmie też premier Mateusz Morawiecki, komendant główny PSP gen. bryg. Leszek Suski oraz komendant główny Policji gen. insp. Jarosław Szymczyk. Uczennice tej samej szkoły W sobotę w Kościele pw. św Kazimierza w Koszalinie odbyła się msza św. w intencji ofiar pożaru i ich rodzin. Na terenie parafii mieści się szkoła, do której uczęszczały ofiary pożaru. We mszy uczestniczy głównie młodzież szkolna, nauczyciele, mieszkańcy osiedla oraz przedstawiciele lokalnych władz. "Pięć dziewcząt, uczennic III klasy Gimnazjum nr 9, aktualnie wchodzącego w skład SP nr 18 w Koszalinie, niestety wczoraj zmarło. To ogromna tragedia" - powiedział w sobotę tuż przed mszą św. podczas briefingu prasowego wiceprezydent Koszalina. Dodał, że chwilę wcześniej odbyła się nadzwyczajna rada pedagogiczna SP nr 18. "Wspólnie z psychologami i z kuratorem podzieliliśmy się informacjami, w jaki sposób będziemy teraz obejmować opieką psychologiczno-pedagogiczną uczniów tej placówki" - powiedział Krzyżanowski. W piątek po godz. 17.00 w tzw. "escape roomie" w Koszalinie doszło do pożaru, w którym zginęło pięć osób. O ofiarach śmiertelnych poinformował PAP rzecznik zachodniopomorskiej straży pożarnej Tomasz Kubiak. Jak powiedział, nie żyje pięć kobiet, a jeden mężczyzna jest ciężko poparzony. Liczbę ofiar potwierdziła policja. 25-latek poparzony w pożarze to prawdopodobnie pracownik "escape roomu". W piątek przesłuchano wstępnie właścicielkę budynku, w którym znajdował się "escape room" oraz najemcę pomieszczeń. Policja pod nadzorem prokuratury prowadzi czynności, by ustalić, co było przyczyną zaprószenia ognia i dlaczego przebywające w "escape roomie" osoby nie mogły się z niego wydostać.