Pożar w tzw. basenie środkowym Biebrzańskiego Parku Narodowego trwa - z przerwami - czwartą dobę. Według danych strażaków i parku, objął on około sześć tys. hektarów bagiennych łąk i lasów. Samoloty i śmigłowiec w akcji W czwartek w działania gaśnicze zaangażowanych było blisko 500 ratowników, w tym ponad 380 strażaków PSP, około 50 strażaków z lokalnych jednostek OSP i 50 żołnierzy WOT - podała w wieczornym komunikacie Komenda Województwa PSP w Białymstoku. Działały także odwody operacyjne ze szkół aspirantów w Poznaniu i Krakowie oraz kompania gaśnicza z województwa warmińsko-mazurskiego i kompania gaśnicza "Heweliusz" z województwa pomorskiego. Pomagali też pracownicy parku, leśnicy i mieszkańcy. W akcji używano też sprzętu: samolotów i śmigłowca Lasów Państwowych, policji i Straży Granicznej. Sytuacja jest nieprzewidywalna "Obszar objęty pożarem zbytnio się nie powiększa, zatrzymaliśmy go w tych sześciu tys. hektarów i nie zagraża już okolicznym miejscowościom. To udało się powstrzymać" - powiedział w czwartek wieczorem rzecznik Komendy Wojewódzkiej PSP w Białymstoku Tomasz Gierasimiuk. Ocenił, że w czwartek całej akcji sprzyjała pogoda, bo nie było silnego wiatru. "Dobrą robotę" - jak mówił - robiły też zrzuty wody z samolotów gaśniczych. Jednak daleki jest od mówienia, że pożar jest opanowany. Podkreślił, że "sytuacja jest nieprzewidywalna", wystarczy, iż będzie silniejszy wiatr i wszystko może się nocą zmienić. Jak mówił, na noc zaplanowany jest monitoring terenu objętego pożarem z drona z termowizją należącego do WOT oraz śmigłowca policji. Jeden oblot zaplanowano też wczesnym rankiem w piątek. "Dzięki temu będzie możliwe dokładne przyjrzenie się obszarowi pożaru, zaznaczenie ognisk i to pomoże nam w zaplanowaniu i rozdysponowaniu środków na piątkową akcję" - mówił Gierasimiuk. Nadzór w newralgicznych miejscach Rzecznik białostockiej straży pożarnej powiedział, że w czwartek w ciągu dnia prowadzone były działania w rejonie miejscowości m.in. Wroceń i Grzędy. To - jak mówił - trudny teren, gdzie wciąż są ogniska. Dodał, że w ciągu dnia się rozpalały, ale dzięki zrzutom wody z samolotów były gaszone. "W tym trudno dostępnym terenie to jedyna możliwość, by dostarczyć wodę, dlatego w piątek chcemy zintensyfikować te zrzuty, bo są skuteczne" - dodał. "W nocy w newralgicznych miejscach będzie prowadzony nadzór, a jeśli będzie konieczność i możliwość będą prowadzone także działania gaśnicze" - powiedział Gierasimiuk. Dyrektor Biebrzańskiego Parku Narodowego Andrzej Grygoruk powiedział w czwartek wieczorem na antenie RMF FM, że ogień rozwija się w północnej części parku, wzdłuż Kanału Augustowskiego i Kanału Woźnawiejskiego, gdzie teren nie jest zalesiony. "Są to naturalne szuwary turzycowe, trzcinowe, dlatego tak trudno to ugasić" - wyjaśniał. Warunki atmosferyczne bez poprawy Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej w czwartkowym komunikacie odnoszącym się do pożaru podkreślił, że nie przewiduje znaczącej poprawy warunków atmosferycznych. "Co prawda spodziewamy się deszczu, ale będzie to lekki opad. Również wiatr nie będzie sprzyjał - szczególnie w sobotę, kiedy spodziewamy się burzy" - napisało IMGW. Co spowodowało pożar? Według resortu środowiska, strażaków i parku, najprawdopodobniej przyczyną pożaru było wypalanie traw. Wiosenne pożary suchych traw i trzcinowisk są nad Biebrzą co roku, ale trwający obecnie jest największym w historii działalności tego parku. W dużej części objął obszary torfowe i tam ogień może bardzo długo tlić się pod powierzchnią gruntu i wzniecać się wskutek porywów wiatrów. W minionych latach jedynym sposobem na takie pożary były obfite opady deszczu. Biebrzański Park Narodowy jest największym w Polsce. Zajmuje ok. 59 tys. ha. Chroni cenne przyrodniczo obszary bagienne. Jest ostoją wielu rzadkich gatunków, zwłaszcza ptaków wodno-błotnych i łosi.