Profesor podkreślił w radiowej Jedynce, że 69. lat temu swój początek miały wydarzenia wyjątkowe. Świadczy o tym choćby skala strat, jakie poniosła wtedy Polska, jednostkowo największych w czasie całej wojny. Wyłączając na bok makabrę Treblinki czy Auschwitz, nie ulega wątpliwości, że obok nich najbardziej krwawe były dwa sierpniowe dni na Woli, gdy Niemcy wraz z rosyjskojęzycznymi pomocnikami z kolaboracyjnych formacji, wymordowali około 40 tysięcy ludzi - zauważa Jerzy Eisler. Profesor zaznacza, że o powstaniu warto mówić, szczególnie, że cały czas pokutują informacje o tamtych wydarzeniach, kreowane przez komunistów. - Bohaterów nie nazwano bohaterami, nie podziękowano im, cały czas były pretensje o zniszczenie miasta, o straty w ludziach. Jakby nie rozumiejąc, że czasami mamy do czynienia z sytuacją tragiczną, w której nie ma wyboru między dobrem a złem - podkreśla historyk.Czy powstanie musiało wybuchnąć? Profesor Eisler podkreśla, że Lwów czy Wilno nie mogły stać się symbolem polskiego oporu, bo nieżyczliwa anglosaska propaganda zarzucałaby nam chęć zawłaszczania terenów innych narodów. - W przypadku Warszawy, najbardziej załgana propaganda nie mogła nam zarzucić ukrytych intencji, a walczący wtedy w polskiej stolicy jeszcze wierzyli w to, że sojusznicy dotrzymają zobowiązania - dodaje profesor.Dziś 69. rocznica wybuchu powstania warszawskiego. Był to największy zryw niepodległościowy Armii Krajowej i największa akcja zbrojna podziemia w Europie okupowanej przez Niemców. Bój o wyzwolenie stolicy, z ogromnym zaangażowaniem jej mieszkańców, także kobiet i dzieci, trwał znacznie dłużej niż zakładano - 63 dni.