Urlop posła formalnie zakończył się już prawie trzy tygodnie temu, ale na wczorajszym posiedzeniu Drzewiecki był nieobecny. Teraz były minister sportu w końcu będzie mógł oddać pieniądze, które czekają na niego w sejmowej kasie za... rzekomo bezpłatny urlop. Blisko 26 tysięcy złotych, jakie Mirosław Drzewiecki zarobił w lutym i marcu, kiedy - jak utrzymywał - przebywał na "bezpłatnym" urlopie na Florydzie - wciąż czeka na odbiór w sejmowej kasie. Drzewiecki po ujawnieniu tego faktu zapowiedział przekazanie zarobionych pieniędzy na cele charytatywne. Właśnie takie rozwiązanie zasugerowała mu Kancelaria Sejmu. Kancelaria w ubiegłym tygodniu (kiedy ujawniliśmy, że podczas urlopu w lutym i marcu Drzewiecki otrzymywał bez potrąceń uposażenie i diety) skierowała do Drzewieckiego pismo, jako wyjście z sytuacji proponując przekazanie zgromadzonych pieniędzy na cele społeczne. Sejm nie ma możliwości nie wypłacenia uposażenia i diety posłowi, który usprawiedliwia swoje nieobecności, a Drzewiecki właśnie je usprawiedliwił - urlopem. Do tej pory Mirosław Drzewiecki pieniędzy nie odebrał. Nie mógł tego zrobić, ponieważ nadal nie pojawił się w Sejmie.