Już kilka dni temu Prawo i Sprawiedliwość przypomniało niewygodną dla PO aferę taśmową. W niedzielę Beata Szydło otworzyła lokal "Ewa&Przyjaciele", mający symbolizować afery, w których uczestniczyli rywale w ciągu ośmiu lat rządów.Ale dopiero po publikacji "Newsweeka" rozpętała się kampanijna burza. Tygodnik dotarł do raportu, z którego wynika, że "większość tropów" w aferze prowadzi do osób "związanych z PiS". Kilka godzin później okazało się, że dokument sporządził zespół z kancelarii Romana Giertycha, kandydującego z list PO do Senatu. - Afera podsłuchowa to afera Platformy Obywatelskiej, Prawo i Sprawiedliwość nie ma z nią nic wspólnego - do zarzutów szybko odniosła się Beata Szydło. Słowa kandydatki PiS natychmiast wykorzystali sztabowcy PO. Partia rządząca złożyła wniosek do prokuratury o przesłuchanie Szydło pod kątem jej ewentualnej wiedzy na temat powiązań politycznych środowiska PiS z aferą taśmową. - Zakładam, że pani Beata Szydło ma jakąś wiedzę ekskluzywną, która wyklucza powiązania PiS z tą aferą. Być może wie również w takim razie, kto jest winien tej aferze. Uważam, że powinna być przesłuchana na okoliczność tej swojej wiedzy, a także źródeł jej pochodzenia, ponieważ wiemy, że nie miała dostępu do akt tzw. afery podsłuchowej - mówił senator PO Łukasz Abgarowicz podczas briefingu pod budynkiem Prokuraty Okręgowej Warszawa-Praga. Ale to nie koniec. Do wniosku PO odniósł się szef sztabu PiS Stanisław Karczewski, nazywając go "absurdem". Politycy PiS odbili pałeczkę, po raz kolejny wypominając politykom PO uwikłanie w aferę taśmową. Tym samym utrwalili swój przekaz z ostatnich dni.Przepychanki między partiami i uderzenie PO w Beatę Szydło nie dziwi dr hab. Ewę Marciniak. - Można było się spodziewać, że takie działanie będzie przez Platformę wykorzystane. Beata Szydło, to osoba, dzięki której Prawo i Sprawiedliwość w dużym stopniu uzyskuje dobre poparcie - mówi w rozmowie z Interią politolog. Kampania negatywna Zdaniem eksperta, wyciąganie afery taśmowej w tym momencie to element kampanii negatywnej, w którą obie partie wikłają się w równym stopniu. - Im bliżej do mety wyborów, tym bardziej można się spodziewać jakiś spektakularnych zachowań czy inicjatyw po stronie dużych partii politycznych, które głównie między sobą konkurują - mówi dr hab. Ewa Marciniak. Partie wykorzystują kampanię negatywną do osiągania swoich celów strategicznych. - W ten sposób mobilizują swoje elektoraty, które w pewnym stopniu składają się z tak zwanego żelaznego elektoratu, ale wśród nich są też zawsze umiarkowani zwolennicy. Kampania negatywna ma mobilizować tych umiarkowanych, wahających się wyborców - tłumaczy politolog z UW. "Partie wyciągają armaty" W ostatnich dniach przed wyborami główni konkurenci sięgają po najcięższe działa. - Platforma Obywatelska wykorzystuje okazję do tego, żeby wyciągać armaty przeciwko PiS. Ale taka sama idea towarzyszy działaniom PiS; są happeningi typu Ewa i Przyjaciele. Z jednej strony mamy próbę dezawuowania ośmiu lat rządów Platformy Obywatelskiej za wszelką cenę, a z drugiej strony Platforma Obywatelska za wszelką cenę próbuje pokazać pewne zachowania czy wykorzystać pewne wydarzenia, żeby pokazać jakie jest Prawo i Sprawiedliwość, i czy przypadkiem nie stoi za aferą taśmową. To jest polityka insynuacji w dużym stopniu - ocenia dr hab. Ewa Marciniak. Kto zyskuje więcej? - Sondaże pokazują, że bardziej skuteczna jest kampania Prawa i Sprawiedliwości, ale na efekt niskiego poparcia dla PO składa się wiele czynników, do których należy nie tylko brak jakiejś myśli przewodniej w kampanii PO ale również znużenie obywateli ośmioma latami rządów - uważa nasza rozmówczyni. Jednak zdaniem dr hab. Ewy Marciniak Platforma nie zmieni retoryki antypisowskiej, mimo że z dzisiejszej perspektywy jest ona mało skuteczna. W ostatnich sondażach wyraźnie utrzymuje się kilkunastoprocentowa przewaga PiS nad PO. - Jeśli zsumujemy sondaże z ostatnich tygodni to ona wynosi 14-16 punktów procentowych. To strata, która jest już nie do odrobienia dla Platformy Obywatelskiej. Pytanie jest takie, czy działania, które podejmuje PO teraz, mogą spłaszczyć tę różnicę. I tutaj moim zdaniem PO walczy o przekroczenie "psychologicznej bariery" 20 proc. poparcia, bo jeśli weźmiemy pod uwagę błąd oszacowania, to równie dobrze może być 17 proc. jak i 23 proc. - ocenia dr hab. Ewa Marciniak. "Wszystkie chwyty dozwolone" Pewne jest, że najbliższe dni przyniosą zaskakujące wydarzenia i zwroty akcji. - Każdy przekaz publiczny w przededniu głosowania ma walor wyborczy. I musi być intencjonalny i przemyślany. Partie polityczne mają nadzieję, że dzięki temu osiągną jakieś dobre dla nich polityczne rezultaty. Głównym celem jest to, żeby w jakiś sposób demaskować przeciwnika, przypinać mu etykiety, które są dla tego przeciwnika niewygodne. Wpisuje się to też w zaostrzenie dyskursu na finale kampanii - mówi ekspert.- Na ostatniej prostej niemal wszystkie chwyty są dozwolone i wydaje mi się, że jakieś "bomby" będą w przestrzeń publiczną wpuszczane. Partie nie przebierają w środkach- podsumowuje w rozmowie z Interią dr hab. Ewa Marciniak. Afera taśmowa wybuchła w czerwcu 2014 r., po tym jak tygodnik "Wprost" ujawnił stenogramy z nielegalnie podsłuchanych rozmów czołowych polityków PO. Nagrań dokonywano w kilku warszawskich restauracjach. Wśród podsłuchanych znaleźli się m.in ministrowie, urzędnicy państwowi oraz osoby związane z biznesem. Ujawnienie nagrań wywołało polityczną burzę, czego efektem było usunięcie się w cień i rezygnacja ze startu w wyborach m.in. byłego szefa MSZ i Marszałka Sejmu Radosława Sikorskiego i byłego wicepremiera i ministra finansów Jacka Rostowskiego.