Macierewicz w wystąpieniu przed podpisaniem dokumentów wznawiających badanie katastrofy smoleńskiej podkreślił m.in., że skala tragedii związana była też z tym "jak ówcześni rządzący potraktowali zagrożenie z niej wynikające". "Jak się z nich naśmiewali, jak ich wyszydzali, jak ich porzucili w najbardziej dramatycznej chwili państwa polskiego, jak się za nimi nie ujęli, oddając badanie i śledztwo z tym związane w obce ręce" - dodał. O samej katastrofie smoleńskiej powiedział, że "nazwano ją największą tragedią po drugiej Wojnie Światowej w dziejach niepodległego Państwa Polskiego". "Trzeba też powiedzieć, że była to największa tragedia lotnicza, w ogóle w dziejach lotnictwa światowego. Zginęli wówczas w jednej chwili przedstawiciele całej elity państwowej i narodowej Rzeczpospolitej Polskiej. Zginął prezydent Rzeczpospolitej Polskiej, profesor doktor Lech Kaczyński z małżonką, zginął ostatni prezydent RP na uchodźstwie. Wszyscy szefowie rodzajów sił zbrojnych, zginęli ministrowie i dostojnicy odpowiedzialni na bezpieczeństwo państwa polskiego" - mówił. "Olbrzymia skala zaniechań" "Dzisiaj, po blisko 6 latach, wiemy już bardzo dużo o rzeczywistym przebiegu wydarzeń. Wiemy o tym, że zaniechano nawet powołania Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego, tak jak to nakazuje prawo, czyli natychmiast po informacji o przebiegu wydarzeń. Pięć dni zwlekano z powołaniem tej komisji po to, by ostatecznie powołać ją, nie w oparciu i nie zgodnie z przepisami prawa polskiego, lecz pod obce dyktando, przyjmując narzucone warunki, a później nawet tych warunków nie dotrzymano" - powiedział Macierewicz. "Skala tych zaniechań była olbrzymia i uniemożliwiała wówczas dojście do prawdy, bowiem w istocie ci, którzy badali tę tragedię, zostali ubezwłasnowolnieni. To ówcześni rządzący zarówno w wymiarze publicznych deklaracji, jak i przyjętych zobowiązań prawnych (...) przejęli na siebie pełną odpowiedzialność za wszystko, co miało się zdarzyć, oraz za wyniki, jakie opublikowano pod nazwą raportu komisji ministra Millera" - powiedział Macierewicz. Szef MON mówił też o "zniszczeniu 400 kart i meldunków, jakie zostały dostarczone 10 kwietnia do Sztabu Generalnego Wojska Polskiego". - Jak zaznaczył, w wynikach badania poprzedniej komisji "zostały ukryte podstawowe fakty i informacje". "Dzisiaj znamy skalę tych zaniechań, ale trzeba powiedzieć, że już w trakcie prac komisji pana ministra Millera wskazywano na liczne nieprawidłowości, błędy, a także fakty, które przesądzały o tym, iż wyniki opublikowane nie są zgodne z obiektywnym przebiegiem wydarzeń" - powiedział szef MON. Szef MON podpisał dokumenty Antoni Macierewicz podpisał nowelizację rozporządzenia ws. organizacji oraz działania Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego (KBWLLP) w obecności przedstawicieli rodzin smoleńskich. Daje ona szefowi MON prawo do wznowienia badania wypadku lub incydentu lotniczego, "gdy zostaną ujawnione nowe okoliczności lub dowody mogące mieć istotny wpływ na ich przyczyny". "Nie ma wątpliwości, że te okoliczności są nie tylko wystarczającym, ale nakazującym powodem, by raz jeszcze tę tragedię zbadać. Dlatego podjąłem decyzję o nowym rozporządzeniu, dlatego podjąłem decyzję o rozszerzeniu komisji i dlatego podjąłem decyzję o powołaniu podkomisji" - powiedział szef MON. Wśród dokumentów podpisanych przez Macierewicza są też dwie decyzje - ws. powołania podkomisji do zbadania katastrofy smoleńskiej oraz ws. jej składu. Podkomisja będzie liczyła 21 członków. Jej szefem zostanie dr inż. Wacław Berczyński, wiceszefem - prof. Kazimierz Nowaczyk, a sekretarzem - dr inż. Bogdan Gajewski. Wszyscy trzej współpracowali do tej pory z parlamentarnym zespołem smoleńskim, którym kierował Macierewicz. Podkomisji doradzać będą też cztery osoby z zagranicy. Tutaj znajdziesz skład nowo powołanej komisj. W konferencji uczestniczyli m.in. bliscy osób, które zginęły w katastrofie smoleńskiej, w tym Andrzej Melak (brat Stefana Melaka), Ewa Błasik (wdowa po generale Andrzeju Błasiku), Ewa Kochanowska (wdowa po Rzeczniku Praw Obywatelskim Januszu Kochanowskim). Uroczystość zaczęła się od spotu pod tytułem "Razem Służyli Polsce", przedstawiającego ofiary katastrofy smoleńskiej. Wdowa po gen. Andrzeju Błasiku: To dzień nadziei "Nastał dla nas dzień wielkiej nadziei, jest nim powołanie nowej komisji do zbadania przyczyn tragedii smoleńskiej" - powiedziała Ewa Błasik w imieniu rodzin ofiar katastrofy obecnych na uroczystości podpisania dokumentów ws. wznowienie badania tej tragedii. Błasik dodała, że wierzy, iż dzięki nowej komisji "państwo polskie wreszcie wypełni swoją powinność". "Wierzę, że na nowo powołani eksperci, przy pełnym wsparciu rządu i wszystkich instytucji, już jako urzędnicy państwowi, zaczną bezinteresowne i rzetelne wyjaśnianie przyczyn naszego narodowego dramatu" - zaznaczyła. "Jeśli chcemy być państwem suwerennym, jeśli podtrzymujemy wartości, które nasz naród przez wieki podtrzymywały, jeśli chcemy zajmować należne nam miejsce w społeczności międzynarodowej, musimy ukazać całą prawdę o tragicznej kwietniowej sobocie z 2010 r." - podkreśliła Błasik. Komentarz premier Szydło Przebywająca w czwartek z wizytą w Londynie premier Szydło była pytana, jak wyobraża sobie prace tej podkomisji i współpracę ze stroną rosyjską. "Dla nikogo nie ulega wątpliwości, że katastrofa powinna być wreszcie wyjaśniona. Powinny być rozwiane wszelkie wątpliwości, które się pojawiały i pojawiają" - powiedziała szefowa rządu na briefingu prasowym. Zaznaczyła, że ciągle nie wiadomo "tak naprawdę, jakie były fakty" dotyczące przyczyn katastrofy. W związku z tym - dodała - prace komisji są konieczne. "Cały czas mówiliśmy o tym, że jest konieczne wyjaśnienie katastrofy w oparciu o fakty, solidnie prowadzone wyjaśnienia. Tutaj muszą pracować eksperci - powiedziała premier. - Oczekuję, że komisja będzie pracowała rzetelnie w oparciu o fakty. To jest jej cel. Na efekty zaczekajmy". Jak mówiła premier, współpraca ze stroną rosyjską nigdy nie była łatwa i - jej zdaniem - "łatwa nie będzie". "Od tego są służby dyplomatyczne, możliwość szukania kompromisów i porozumień, żeby uzyskać to, na czym nam zależy i żeby szukać jakiejś płaszczyzny porozumienia" - powiedziała. 10 kwietnia 2010 r. w katastrofie samolotu Tu-154M pod Smoleńskiem zginęli wszyscy pasażerowie i członkowie załogi - 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński i jego małżonka. Polska delegacja udawała się na uroczystości z okazji 70. rocznicy zbrodni katyńskiej.