Sytuacja w południowo-zachodniej Polsce jest o tyle trudna, że rząd zdecydował się ogłosić stan klęski żywiołowej na zalanych terenach. Dziś przed południem pękł zbiornik Topola na Nysie Kłodzkiej, co prowadzi do bezpośredniego zagrożenia dla miejscowości Paczków liczącej blisko 8 tys. mieszkańców. Powódź 2024. Paczków zagrożony, pękła zapora Kiedy zatelefonowaliśmy do urzędu miejskiego, burmistrz Artur Rolka nagrywał właśnie komunikat dla mieszkańców. - W tym momencie wychodzi z budynku zajmować się zarządzaniem kryzysowym - przekazała nam jedna z paczkowskich urzędniczek. Niedługo po naszej rozmowie ukazało się zarządzenie włodarza, w którym ogłasza "bezwzględną ewakuację" ze względu na przelew powodziowy zbiornika Topola. Chodzi o mieszkańców dolnej części Paczkowa Kozielna i Starego Paczkowa. Równie nerwowo jest w okolicach Lewina Brzeskiego, który czeka na falę kulminacyjną na Nysie Kłodzkiej. - Sytuacja wygląda tak, że jak podają nam Wody Polskie, to podobno płynie 1000 metrów sześciennych wody na sekundę, taki jest zrzut z Nysy. Natomiast nam wydaje się, że się to jednak trochę podnosi. Wały mamy w kilku miejscach osłabione - w rozmowie z Radio Opole wyznał Artur Kotara, burmistrz miasta. Jak mówią nam urzędnicy z Lewina, na ten moment nie ma planów ewakuacyjnych względem mieszkańców. - Sytuacja powodziowa jest monitorowana na bieżąco, zmienia się z godziny na godzinę. Na tę chwilę wszystkie wały są przez nas uszczelniane, nie ma bezpośredniego zagrożenia - przekazała Interii Ewa Bruchal z lewinowskiego magistratu. Powódź. Opole się broni, Lubuskie w pogotowiu Stolica regionu opolskiego wprowadziła stan alarmowy w poniedziałek nad ranem. To wówczas Odra przekroczyła poziom alarmowy, czyli 6 metrów. Urzędnicy spodziewają się, że rzeka może jeszcze przybrać i nie lekceważą sytuacji. - Sytuacja jest cały czas groźna dla miasta, ale spodziewamy się, że woda zatrzyma się na poziomu 7 metrów, a więc o metr niżej niż w 2010 r., kiedy w Opolu nie było źle. Poza lokalnymi podtopieniami obyło się wówczas bez większych strat - relacjonuje dla Interii Arkadiusz Wiśniewski, prezydent Opola. - Konkluzja: mamy stan stabilnego zagrożenia. Nie ma obaw, że gwałtownie się pogorszy. Nie bagatelizujemy, prognozy mogą się nagle zmienić. Sztab kryzysowy pracuje pełną parą - podkreśla włodarz. Faktem jest, że fala kulminacyjna rozlewa się poza województwa opolskie i dolnośląskie. Sytuacja na rzece Bóbr jest na tyle zła, że w lubuskiej Szprotawie odwołano wszystkie imprezy, a ludzie wzmacniają wały przeciwpowodziowe i zabezpieczają własny dobytek. Do miasta zmierza także wojsko, a ewakuacja ludności wcale nie jest wykluczona. - Przygotowujemy się, walczymy z zatorami. Zabezpieczamy newralgiczne, najniższe punkty. Czekamy na falę kulminacyjną, której spodziewamy się późno w nocy, bądź jutro w godzinach porannych. Prognozy meteorologiczne i modele matematyczne wskazują na bardzo wysoką falę. Ma być o metr wyższa niż w 1997 r. - przekazał Interii burmistrz Mirosław Gąsik. - Liczymy, że po drodze woda się rozpręży. Sytuacja jest bardzo poważna, ściągamy więc do pomocy wojsko. Przygotowujemy punkty do ewakuacji ludności. Podejmujemy takie decyzje na bieżąco. W tym momencie obserwujemy sytuację - powiedział. Jakub Szczepański ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!