Opowieść o tym gdzie podział się sztab rosyjskiej 2. Armii pokonanej w sierpniu 1914 roku w bitwie pod Tannenbergiem, a dokładniej to, co zostawił w sypkim piachu południowych Mazur, nie może być opowiedziana inaczej, jak przez świadków tamtego czasu. Tym razem zapraszam Czytelników do poszukiwań miejsc tajemnych, których zagadka, od pewnego czasu, wydaje się być dostępna na wyciągnięcie ręki. Pamiętając jak wiele wskazówek pojawiło się przez te wszystkie lata tannenberskich poszukiwań, sięgając do wielu zapisów wielokrotnie publikowanych w "Odkrywcy", wystarczy dostrzec, jak dużo tajemnic zostało odkrytych wyłącznie dzięki Waszej pasji. Oto Uścianek, Wielbark czy Puchałowo, Ruskowo i Chwalibogi, dzisiaj znane już nie tylko z nazwy - stanęły na skraju jednej z najbardziej pożądanych tajemnic. Aby zapaść w tamten czas, proponuję tym razem wycieczkę szlakiem sierpniowych dni wypełnionych odgłosami dochodzącymi z mrocznego, leśnego kotła pełnego niewyjaśnionych zdarzeń. Nieoceniona praca badawcza rosyjskiego noblisty A. Sołżenicyna, "Sierpień czternastego", i inne, równie frapujące zapisy skrupulatnie gromadzone przez pułkowych historyków obu stron, po raz kolejny pozwalają uchylić rąbka tej pożądanej przez wielu tajemnicy. Tym razem nie powiem Wam: szukajcie przy drogowskazie, "wpadnijcie" pod tamten kamień, przewalcie fundamenty tej pozieleniałej ruiny. Poproszę o zaangażowanie Waszej wyrobionej, odkrywczej wyobraźni. Skłoniły mnie do tego także sensacyjne często materiały ikonograficzne, jakie dzięki p. Witoldowi Olbrysiowi - kolekcjonerowi ze Szczytna - możemy zaprezentować w "Odkrywcy" oraz na stronach serwisu myvimu.com. Dzięki uprzejmości p. Olbrysia, mamy okazję zapoznać się z często niepublikowanymi fotografiami pochodzącymi z miejsc pogromu rosyjskich jednostek. Artykuł, to jedynie nieśmiała próba dopisania historii tych obrazów. Jednocześnie każdy, kto sięgnie wyobraźnią głębiej, być może odnajdzie nieszczęsny sztab 2. Armii, a raczej to, co ukryto niemal 100 lat temu. A było to tak... Samsonow siedział na pniu, z brodą na piersi, zapadłszy w półsen, najspokojniejszy w całej grupie. Czekał końca krzątaniny i ostatnich przygotowań do dalszej drogi. Kozaków już nie było. Konie puszczono wolno, nie wszyscy jednak byli gotowi do nocnego marszu - jeszcze gramolili się po obu stronach leśnej drogi wraz ze sztabowymi bagażami. Przy świetle księżyca wygrzebywano niewielkie jamy. Oficerowie wyjmowali coś z kieszeni i kładli na dno płytkich dołków. Wzajemnie zdejmując sobie epolety, odkręcali złociste nadania z umundurowanych piersi. Samsonow nie przykładał do tej smutnej krzątaniny żadnego znaczenia. Nie czuł się już dowódcą, aby cokolwiek im rozkazać lub zakazywać. Czekał, kiedy nareszcie poprowadzą go dalej. Księżyc odbijał się od złotych zygzaków na generalskich epoletach. Usłużny Postowski zbliżył się do generała: - Wasza Ekscelencjo... Czy można zauważyć... Nie wiadomo, co z nami będzie... Jeżeli wpadniemy w ręce nieprzyjaciela, być może zbyteczne są dokumenty i symbole. Po co podsuwać Niemcom taki sukces? Wszystko schowamy w ziemię. To miejsce oznaczymy. Wrócimy potem, przyślemy... po wszystko. Akta nie mogą zdradzić danych. Nie wolno wrogowi dać zrozumieć kogo wziął w niewolę, niech myślą, że zagubiliśmy. Sztandar, jeżeli wynieść go nie można, rozcina się, pali, zakopuje, nie oddaje się go wrogowi...Dalsza droga grupki ludzi, którzy być może wcześniej lub później w czasie długiej wędrówki pozbyli się swoich cenności, przebiegała w różnych, najczęściej ciemnych okolicznościach. Jakie to ma znaczenie dla próby zlokalizowania miejsca zakopania sztabowych skarbów? Nie możemy zrobić inaczej, jak powędrować z nimi dalej. Osobisty ordynans generała - Kozak Kupczik, który siedział za drzemiącym Samsonowem, spojrzał na generała Postowskiego tak, jakby poczuł zbliżające się wielkie niebezpieczeństwo. Czekano w ciemności. Wszyscy mieli nadzieję, że pod osłoną nocy prześlizną się pomiędzy wszystkimi blokadami rozstawionymi wszerz i wzdłuż leśnych przesiek. Młodzi oficerowie: Dusimeter, Babkow i Kawerninski nie trapili się wcale. Czyszcząc rewolwery, półgłosem rozmawiali o modnej i ekscytującej, wojennej aeronautyce. Nie było w nich żadnego poczucia winy. Nie było też o co się martwić. Wyjdą z całego tego zamieszania i jeszcze się wsławią wyprowadzeniem dowódcy do swoich. Przed nimi całe życie. To na pozostałych leżała wina... Samsonow otworzył oczy, przeciągnął potężne ramiona i spoglądając na ludzi, mocnym głosem powiedział: - Kolumnę prowadzi pułkownik Wiałow. Zamyka porucznik Kawerninski. O zmierzchu grupka opuściła brukowaną drogę do Wielbarka i skierowała się na południe. Czy w pobliżu starej brukowanej drogi, którą niegdyś wędrowała Wielka Armia cesarza Francuzów, pozostawiono cały sztabowy i prywatny dobytek? Na granicy ówczesnego lasu, około 3-4 kilometrów od Wielbarka... A może stało się to zupełnie gdzie indziej? Na pewno gdzieś po drodze, której linię nie jest tak trudno wytyczyć na nieco lepszej mapie. Na starej mapie linię, a dzisiaj, w terenie, gwarną tyralierę doświadczonych operatorów urządzeń tego i owego producenta o średnim i zwiększonym zasięgu.