Doktor habilitowany Edmund Dmitrów z białostockiego oddziału IPN podkreśla, że będzie zapoznawał się z wszystkimi dokumentami, w których pojawia się nazwa Jedwabne. Jak powiedział Dymitrów, "do tej pory nie natrafiono ani w poszukiwaniach prowadzonych przez IPN, ani we wcześniejszych badaniach historyków niemieckich i polskich na żadną niemiecką relację z tych wydarzeń". Dmitrów zapowiedział, że zamierza pozostać w Ludwigsburgu co najmniej parę dni. Od pewnego czasu mówiło się, że Niemcy w dniu mordu w Jedwabnem kręcili film. Jan Nowak Jeziorański wspominał nawet, że film taki znajduje się w Badenii-Witembergii właśnie w mieście Ludwigsburg, gdzie zdeponowano po wojnie archiwa SS. Jednak jak dowiedział się berliński korespondent RMF FM Tomasz Lejman, pracownik tamtejszego archiwum zaprzecza, jakoby jakiekolwiek archiwum w Niemczech miało w posiadaniu film o Jedwabnem. Brak również jakichkolwiek dokumentów świadczących o tym, że taki film został nagrany. Jeżeli rzeczywiście powstał, to mógł zostać nakręcony prywatną kamerą przez jakiegoś żołnierza. Być może istniejące ewentualnie nagranie mogło zostać zniszczone już w czasie II wojny światowej lub też znajduje się gdzieś w prywatnych rękach. Archiwum w Ludwigsburgu dysponuje jedynie dokumentami, w których świadkami byli mieszkańcy okolic Jedwabnego. Dotyczą one śledztwa prowadzonego w końcu lat 60. przez prokuraturę w Dortmundzie przeciwko Niemcom, którzy w czasie okupacji byli w obwodzie białostockim szefami policji, żandarmerii czy innych jednostek władzy okupacyjnej. Jacek Stawiski z sieci RMF FM przeczytał te dokumenty w języku niemieckim. Posłuchaj jego wypowiedzi: