Oznacza to, że nie doszło do zabójstwa, a do wypadku. Polonez, którym jechali Tomasz Twardo i Justyna Zawadka wpadł do rzeki Kostrzyń w Jagodnem przy trasie Warszawa-Siedlce. Ciała funkcjonariuszy zostaną przewiezione do zakładu medycyny sądowej i tam poddane bardzo szczegółowym oględzinom. Bardzo dokładnie zostanie również sprawdzony samochód. Na razie nie wiadomo, czy samochód zjechał do rzeki sam, czy został zepchnięty przez inny w wyniku wypadku. Zdaniem komendanta głównego policja Marka Bieńkowskiego, mogło dojść do takiej sytuacji, że policyjny samochód zderzył się na drodze z innym, który następnie odjechał z miejsca kolizji. - Policjanci próbując go dogonić, wpadli w poślizg i ich samochód wylądował w rzece. To jest tylko hipoteza - dodaje Bieńkowski. Jak dowiedział się reporter RMF Roman Osica, wypadki w tym miejscu zdarzają się często. Posłuchaj: - Potrzebny jest czas na pracę ekspertów kryminalistyki - powiedział na miejscu dziennikarzom Paweł Biedziak z . Na miejsce zdarzenia przyjechały karawany, którymi zwłoki funkcjonariuszy mają zostać przewiezione do Warszawy. Rodzinami policjantów opiekują się psycholodzy. We wtorek rano policjanci z Mińska Maz. dostali sygnał od mężczyzny, który przejeżdżał drogą Siedlce-Mińsk i zatrzymał się na chwilę, a następnie zauważył fragment opony, wystający z wypełnionego wodą zagłębienia przy drodze. - Policjanci, którzy przyjechali na miejsce, znaleźli na brzegu fragment zderzaka. Płetwonurek, który wszedł do wody, nie potrafił jednak początkowo stwierdzić, czy to poszukiwany przez nas polonez. Zamulenie było tak duże, że musiał wyczuwać ręką kształt samochodu - relacjonował dziennikarzom rzecznik komendanta stołecznego policji Mariusz Sokołowski. Policjanci rozpoznali, że chodzi o zaginiony samochód, dzięki wydobytej tablicy rejestracyjnej. Samochód wydobyto ze zbiornika po wypompowaniu wody, przy pomocy dźwigu. Zdaniem okolicznych mieszkańców, w tym miejscu często dochodzi do wypadków. - Droga jest nierówna. Ślisko jest, bo to tuż za mostkiem. Dwa lata temu utopiła się tu pani prokurator, miesiąc wcześniej był inny wypadek - mówił jeden z mieszkańców. Poszukiwania policjantów trwały ponad trzy doby. Zaginęli po tym, gdy odwozili do domu w Siedlcach urzędnika z na - niezgodne z procedurami - polecenie swojego komendanta. Po raz ostatni ich samochód zarejestrowały kamery monitoringu stacji paliw Statoil w miejscowości Gręzów pod Siedlcami ok. godz. 3 w nocy. Posłuchaj relacji reporterki RMF Agnieszki Burzyńskiej: Przeczytaj także: PR nad zwłokami policjantów