Rzeczniczka prasowa gdańskiej prokuratury okręgowej Grażyna Wawryniuk odmówiła informacji na temat tego, na czym miały polegać uchybienia ze strony puckich prokuratorów. - Postępowanie z zasady jest niejawne - powiedziała. Jak poinformowała, postępowanie dyscyplinarne dotyczyć będzie asesora z puckiej prokuratury, który prowadził śledztwo w sprawie śmierci dzieci oraz zastępcy prokuratora rejonowego w Pucku, który z kolei nadzorował pracę tamtejszej prokuratury. Wawryniuk dodała, że prokurator Prokuratury Okręgowej w Gdańsku, który prowadził postępowanie wyjaśniające dotyczące puckiego śledztwa, po jego zakończeniu stwierdził, że "doszło do rażącego naruszenia przepisów określonych w ustawie o prokuraturze i regulaminie wewnętrznego urzędowania powszechnych jednostek organizacyjnych prokuratury". Wyjaśniła, że wniosek w sprawie wszczęcia przedwstępnego postępowania dyscyplinarnego trafi do rzecznika dyscyplinarnego działającego przy Prokuraturze Apelacyjnej w Gdańsku. Rzecznik - jeśli dopatrzy się nieprawidłowości w postępowaniu prokuratorów - może skierować sprawę do sądu dyscyplinarnego przy Prokuraturze Generalnej. Gdańska prokuratura okręgowa wszczęła postępowanie wyjaśniające ws. puckiego śledztwa dotyczącego śmierci dzieci po - przeprowadzonej przez siebie w drugiej połowie września - kontroli akt sprawy. Kontrola ta wykazała, że w postępowaniu dopuszczono się uchybień i zaniedbań. - W szczególności stwierdzono brak właściwej reakcji na wpływające do sprawy informacje - mówiła po zakończeniu kontroli Wawryniuk dodając, że informacje, na które śledczy mieli "niewłaściwie zareagować", pojawiły się w śledztwie już po śmierci pierwszego dziecka. W efekcie kontroli wszczęto postępowanie wyjaśniające i odsunięto od sprawy zajmującego się nią asesora. W styczniu do małżeństwa C. - mającego dwójkę swoich dzieci w wieku 2 i 9 lat - trafiła piątka rodzeństwa w wieku od roku do 6 lat. 3 lipca powierzony rodzinie 3-letni chłopiec zmarł. Pucka prokuratura wszczęła śledztwo w tej sprawie. Śledczy zawierzyli wówczas opiekunom, którzy wyjaśnili, że doszło do nieszczęśliwego wypadku - dziecko miało spaść ze schodów. Na możliwość śmierci w wyniku wypadku wskazywały też wyniki sekcji zwłok. 12 września w domu państwa C. zmarła 5-letnia siostra 3-latka. Także tym razem rodzice zastępczy twierdzili, że doszło do wypadku podczas kąpieli w brodziku: dziewczynka miała poślizgnąć się, upaść i uderzyć, a następnie zachłysnąć wodą. 17 września, po otrzymaniu wyników sekcji zwłok dziewczynki, w których jednoznacznie jako przyczynę śmierci wskazano pobicie, śledczy zdecydowali o zatrzymaniu małżeństwa C., a następnego dnia przedstawili mu zarzuty. Kobiecie zarzucono udział w śmiertelnym pobiciu 3-latka oraz zabójstwo "z zamiarem ewentualnym" 5-latki; grozi jej nawet kara dożywocia. Mężczyźnie przedstawiono zarzut udziału w pobiciu 3-latka ze skutkiem śmiertelnym, za co grozi mu do 10 lat więzienia. Małżeństwo usłyszało też zarzut znęcania się nad dziećmi. Obydwoje przyznali się do winy. Zostali aresztowani. W drugiej połowie września wojewoda pomorski zlecił kontrolę w Powiatowym Centrum Pomocy Rodzinie w Pucku, które umieściło pięcioro dzieci w rodzinie C. i sprawowało nad nią pieczę. Kontrola wykazała liczne nieprawidłowości. W jej trakcie stwierdzono m.in., że rodzina C. nie przeszła odpowiedniego szkolenia, wywiad środowiskowy jej dotyczący został przeprowadzony nieprawidłowo, a dom państwa C. nie spełniał warunków do przyjęcia pięciorga dzieci. Stwierdzono też, że już kilka tygodni przed śmiercią chłopczyka, a także po niej, pracownik centrum miał sygnały o niewłaściwym stosunku małżeństwa C. do powierzonych im dzieci, ale nie podjął odpowiednich działań. Po kontroli starosta pucki zwolnił dyscyplinarnie szefową PCPR. Własne śledztwo ws. działalności Centrum prowadzi też Prokuratura Rejonowa w Gdyni. Dlaczego matki nie chcą swoich dzieci? Weź udział w dyskusji! INTERIA360: To "tylko" niekompetentni i gnuśni urzędnicy...