Po odnalezieniu zwłok poszukiwanej wcześniej od półtora tygodnia dziewczynki, miejsce ukrycia jej ciała odwiedzały tysiące ludzi, którzy modlili się tam, składali kwiaty i zapalali znicze. Przynosili też pluszaki. Wśród nich położono wiele laurek i listów, w których dzieci i dorośli dawali wyraz swemu poruszeniu śmiercią Magdy. - Wszystkie pluszaki oraz inne przedmioty, które nie uległy zniszczeniu, zostały zebrane i umieszczone na razie w magazynie Miejskiego Zakładu Usług Komunalnych. Czekamy na decyzję rodziny, która powinna określić się w tej sprawie - powiedział w poniedziałek Krzysztof Polaczkiewicz z Urzędu Miasta w Sosnowcu. W ubiegłym tygodniu rozważano złożenie maskotek przy grobie Magdy na sosnowieckim cmentarzu. Służby komunalne nie chcą jednak tego zrobić bez wskazania ze strony rodziny dziewczynki. Urząd Miasta nie zamierza w żaden sposób upamiętniać miejsca znalezienia zwłok. Właścicielem terenu, gdzie znajduje się zrujnowany budynek, jest kolej. Przedstawiciele magistratu uważają, że najlepszym miejscem do refleksji i wspominania dziewczynki jest cmentarz. Niedawno przy murze w miejscu znalezienia zwłok pojawiła się upamiętniająca Magdę tablica, powieszona przez anonimowe osoby. Wywołało to w lokalnym środowisku dyskusję, czy powinna ona tam pozostać, czy też należy ją gdzieś przenieść. Gdy jednak w poniedziałek rano na miejsce przyjechali przedstawiciele firmy komunalnej, tablicy już nie było. Nie wiadomo, kto ją zabrał. Magda zaginęła 24 stycznia. Początkowo jej matka utrzymywała, że dziewczynkę uprowadzono z wózka. Półtora tygodnia później przyznała, że dziecko zmarło w wyniku nieszczęśliwego wypadku, a ona w panice i ze strachu ukryła ciało. Prokuratura postawiła jej zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci dziecka, za co grozi do 5 lat więzienia. Kobieta spędziła w areszcie niespełna dwa tygodnie. Po wyjściu została objęta policyjną ochroną.