Jak ustalił dziennikarz RMF FM Krzysztof Zasada, posłowie napisali w projekcie raportu z prac komisji m.in., że oględzinami domu Krzysztofa Olewnika po tym, jak biznesmen został porwany, kierował niedoświadczony policjant. Funkcjonariusz miał najmniejsze doświadczenie dochodzeniowo-śledcze z całej ekipy - zaledwie miesięczne. Posłowie wytykają funkcjonariuszom dużo więcej błędów podczas tych oględzin. Dom Olewnika po przyjeździe policyjnych ekip nie został zabezpieczony przed postronnymi osobami. Co więcej, wchodziły one do pomieszczeń w trakcie oględzin. W ten sposób stracono wiele dowodów. Same oględziny były wybiórcze, nie objęły wszystkich pomieszczeń w domu ofiary. Z niezrozumiałych przyczyn nie było też oględzin stołu w głównym pomieszczeniu, gdzie odbywało się nocne przyjęcie. Nie zbadano także stojących na nim przedmiotów. Autorzy projektu raportu przypominają, że nie zbadano rozłożonych w pokoju ręczników i szmat, którymi wycierano krew. Dodatkowo funkcjonariusze nie zebrali wszystkich ważnych odcisków palców. Kolejny ciąg błędów stanowią przesłuchania. Ulgowo przesłuchiwano kolegów z policji. Reszta zeznających mogła ustalać między sobą wersję zdarzeń. Kościuk nie popełnił samobójstwa? Wcześniej niektóre szczegóły z projektu raportu sejmowej komisji ujawniła także TVN24. Wynikało z nich m.in., że lekarz dokonujący sekcji zwłok stwierdził obrażenia nasuwające podejrzenie, że Sławomir Kościuk, jeden z morderców Krzysztofa Olewnika, mógł przed śmiercią "zostać schwytany za przedramiona, doprowadzony do stanu bezbronności, zadzierzgnięty, a następnie powieszony". "Była to co najmniej dziwna śmierć jak na samobójstwo" - stwierdził lekarz. Sekcja zwłok - poza faktem, że morderca Olewnika zmarł "śmiercią gwałtowną na skutek uduszenia, najprawdopodobniej przez zawiśnięcie w pętli" - wykazała również obrażenia kończyn górnych. Kościuka znaleziono tuż po wyroku skazującym - 4 kwietnia 2008 r. - powieszonego na prześcieradle w kąciku sanitarnym celi aresztu płockiego zakładu karnego. W tej sprawie śledztwo prowadziła Prokuratura Okręgowa w Ostrołęce i umorzyła je w grudniu 2010 r., uznając, że nie doszło do nieumyślnego spowodowania śmierci, że nikt nie nakłaniał Kościuka do popełnienia samobójstwa i nie pomagał mu w targnięciu się na życie. Prokuratura: To nie było zabójstwo - W toku tego śledztwa badano różne wątki. Także te związane z ewentualnym zabójstwem czy nakłanianiem do samobójstwa. Zebrany materiał dowodowy wykluczył jednak udział w śmierci Sławomira K. osób trzecich - powiedział dziś rzecznik prokuratury Andrzej Rycharski, odnosząc się do ujawnionych przez TVN24 informacji. - Wątpliwości te (dot. tezy o zabójstwie Kościuka - red.) spowodowane są prawdopodobnie obrażeniami stwierdzonymi na jego ciele. Na lewym przedramienieniu, w okolicach łokcia, podczas sekcji zwłok stwierdzono podbiegnięcia krwawe, a na prawym przedramieniu otarcia. W tej sprawie wypowiedzieli się biegli z Zakładu Medycyny Sądowej w Warszawie. Stwierdzili, że obrażenia te nie są związane z walką czy krępowaniem - dodał prokurator. Jak wyjaśnił, według biegłych, takie ślady mogły być skutkiem drgawek w momencie śmierci i uderzaniem ciała o kraty. Biegli zwracali też uwagę na fakt, że podbiegnięcia krwawe są równoległe do osi łokcia, a gdyby były spowodowane krępowaniem, byłyby prostopadłe; oraz na to, że są tylko na jednym przedramieniu (gdyby był krępowany, takie ślady powinny być też na drugim - red.). U Kościuka stwierdzono również złamane żebra, ale - jak powiedział Rycharski - te obrażenia, jak ustalili biegli, powstały już po jego śmierci, gdy próbowano przeprowadzać reanimację. Do uprowadzenia Krzysztofa Olewnika doszło w nocy z 26 na 27 października 2001 r. W lipcu 2003 r. okup - 300 tys. euro - przekazano porywaczom. Olewnik nie został jednak uwolniony. Jak się okazało, miesiąc po odebraniu przez przestępców pieniędzy został zamordowany. Samobójstwa popełnili trzej sprawcy zbrodni: herszt bandy Wojciech Franiewski (powiesił się po zatrzymaniu), Kościuk i Robert Pazik (także powiesił się w areszcie). Samobójstwo miał popełnić też strażnik więzienny pilnujący kilku ze skazanych w sprawie.