Posłowie usłyszeli za to wykład na temat ochrony informacji niejawnych. Politycy są oburzeni, nawet koalicyjny PSL nie kryje zaskoczenia. Minister wygłosił prawniczy monolog o tajemnicy państwowej. Zarzucił posłów artykułami i zakończył swój występ, stwierdzając, że w związku z tym, iż wiąże go tajemnica, nic nie może powiedzieć, nawet na niejawnym posiedzeniu Sejmu. - To już jest koniec informacji. Ona trwała około 7 minut. Polegała na akademickim wykładzie na temat informacji niejawnych. I jeśli ktoś chce, może sobie szukać informacji w Kancelarii Tajnej Sejmu - powtarzali zirytowani posłowie. Tam właśnie odesłał posłów minister Ćwiąkalski. Taki obrót sprawy wprawił w osłupienie nawet posłów koalicji. - Kpina! Śmiech na sali! Ja się zdenerwowałem i po prostu wyszedłem. Wstyd mi za nas, że dajemy się na to nabierać. Mimo że jest to nasz koalicjant, ale w tym momencie daliśmy plamę - mówił Eugeniusz Kłopotek z PSL. Byli jednak i tacy, którzy spodziewali się takiego obrotu sprawy. Jeszcze przed posiedzeniem były minister-koordynator ds. służb specjalnych Zbigniew Wassermann mówił, że minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski będzie mógł co najwyżej powiedzieć o przepisach, które w tym zakresie obowiązują. - Spotkanie z posłami nie daje Ćwiąkalskiemu żadnych szans. Nie będzie nawet miał odwagi wejść w buty Janusza Zemkego i Marka Biernackiego i powiedzieć to, co oni powiedzieli - powiedział Wassermann. Miał on na myśli poniedziałkową wypowiedź Janusza Zemke, który wyjawił, że jak dotąd stwierdzono 94 przypadki zastosowania nielegalnych podsłuchów. Wniosek o informację o liczbie, zasadności i skali stosowanych prowokacji i podsłuchów, na które zgodę wyrażały sądy, zgłosiła PO.