Rzeczywistość przerosła prawo, bo ustawodawca nie przewidział sytuacji, w której czynny parlamentarzysta, który nie chce zrzec się mandatu, trafia za kraty. Pojawia się między innymi problem nieobecności na parlamentarnych głosowaniach. - Taka nieobecność byłaby usprawiedliwiona, bo pobyt w celi to przyczyna obiektywna uniemożliwiająca pobyt w Sejmie - mówi ppor. Krystian Sobczak, rzecznik łódzkiego aresztu. Marszałek Sejmu Józef Oleksy zapowiedział dziś, że na jutrzejszym posiedzeniu Konwentu Seniorów oraz Prezydium Sejmu posłowie będą mówić o potrzebie uregulowania prawnego sposobu sprawowania mandatu poselskiego z aresztu. Oleksy podkreślił, że trzeba się zastanowić, jakie wprowadzić zmiany prawne, aby osoba aresztowana nie miała uprzywilejowanego statusu. - Ale aby szybko jakieś zmiany przeprowadzić, potrzebne jest uzgodnienie polityczne - dodał. Powiedział też, że zlecił kompleksową ekspertyzę prawną na temat sposobu wykonywania mandatu przez osobę aresztowaną, która mandatu nie została pozbawiona. Zaznaczył, że eksperci mają zbadać m.in. to, czy osoba taka może głosować, odbierać w areszcie pocztę. Sam marszałek nie wyobraża sobie jednak, by Pęczak był np. dowożony z aresztu na głosowania. Przyznał też, że problemem do rozwiązania pozostają nieobecności posła. - Status taki zdarzył się po raz pierwszy i to nie tylko w tej kadencji, a w całym demokratycznym Sejmie, dlatego musimy to rozpatrzyć jako precedens i próbować uregulować możliwie szybko - podkreślił Oleksy. - Zwłaszcza że mogą być następni - zauważyli dziennikarze. - Nie jestem aż takim pesymistą - odparł marszałek. W sobotę łódzki sąd aresztował na trzy miesiące posła Andrzeja Pęczaka, któremu Prokuratura Apelacyjna w Łodzi zarzuca przyjęcie łapówki od znanego lobbysty Marka D. i jego asystenta, byłego posła KPN Krzysztofa P.