Bogdan Rymanowski zapytał swoich gości w Polsat News o wydarzenia z ostatnich dni podczas protestów kobiet. Uczestnicy manifestacji i posłowie opozycji zarzucają policji brutalność. - Widać było, że jest przyzwolenie, żeby policja była bardziej brutalna niż wcześniej. Coś się zmieniło. Nie była taka wyrywna nawet, jak podpalano mieszkanie na Marszu Niepodległości - stwierdziła posłanka Lewicy Anna Maria Żukowska. Według niej "podczas protestów kobiet liczba policja, która została ściągnięta do Warszawy z innych województw, pokazywała, że jest chęć demonstracji siły władzy". - Ta siła miała być zademonstrowana pałą teleskopową, którą przejeżdżano po plecach obywateli. To miało pokazać, że władza się nie cofnie przed walką z własnymi obywatelami - mówiła. "Mamy do czynienia z agresją" Z kolei według posłanki PiS "policja ma służyć przede wszystkim obywatelom i ich bezpieczeństwu". - Posłowie Lewicy zapominają, w jakim czasie żyjemy. Mamy czas epidemii. Namawianie i uczestniczenie w tego typu manifestacjach jest zagrożeniem życia - mówiła Stachowiak-Różecka. Jak dodała, "policja nie demonstruje siły żadnej władzy". - Każda sprawa, która w ostatnich dniach wzbudza wątpliwości, powinna być wyjaśniona. Ostatnią rzeczą, jaka powinna się teraz wydarzyć, jest utrata zaufania do policji - podkreśliła. - Nie jestem ekspertem od tego, kiedy używa się pałki teleskopowej albo tajniaków, ale wiem, że tacy funkcjonariusze od kilku lat biorą udział w manifestacjach. Trzeba zobaczyć drugą stronę protestów, gdzie uczestnicy byli wulgarni, padały hasła, nawołujące do wojny. Sama liderka Strajku Kobiet Marta Lempart to czyni. Mamy do czynienia z ogromnymi emocjami, żeby nie powiedzieć wprost - agresją - mówiła Stachowiak-Różecka. Posłanka PiS podkreśliła, że rozumie emocje kobiet i prawo do demonstracji, ale w czasie epidemii powinno się znaleźć inny sposób. - To jest ślepy zaułek. Ochłońmy wszyscy, rozmawiajmy o ważnych sprawach, ale znajdźmy inny sposób - zaznaczyła. "Ratują inną część ciała, bo na twarz za późno" Pytana przez prowadzącego o wulgaryzmy i agresję podczas demonstracji, która mogła prowokować policjantów, Żukowska odpowiedziała: - Jeśli policję prowokują brzydkie słowa, to nie chciałabym zobaczyć następnych derbów w Warszawie. - Jeśli policjanci to wrażliwe płatki śniegu, że nie są w stanie zachować się profesjonalnie, zachować spokoju i zimnej krwi, to rozumiem, że te filmiki, które wrzucają, to próba ratowania innej części ciała, bo na twarz już za późno - dodała. - Żadna próba rozmów z rządem, rozmawiania o prawach kobiet nie poskutkowała. PiS budzi się dopiero wtedy, kiedy są duże protesty i robią wrażenie, a niestety wrażenie robią takie słowa, kiedy człowiek jest bezsilny, bo przekleństwa, jak wszystko w języku, są po coś, żeby określić emocje, kiedy nic innego nie działa - tłumaczyła Żukowska. - Nie podzielam takiego usprawiedliwiania, że można mówić wulgarnym językiem, niszczyć mienie, wchodzić podczas mszy do kościołów, atakować policjantów, niszczyć groby nienarodzonych dzieci. Nie znajduję na to żadnego usprawiedliwienia - stwierdziła z kolei Stachowiak-Różecka. Żukowska podkreśliła, że "ci, którzy wyprowadzili kobiety na ulice, siedzą spokojnie w ławach poselskich i rządowych". - To, że orzeczenie TK zapadło w czasie pandemii, było decyzją polityczną z Nowogrodzkiej. Nie mam wątpliwości. Chcieliście wywołać bunt społeczny i go wywołaliście. Nie dziwcie się ludziom - odpowiedziała na to posłanka Lewicy. Dotychczasowe odcinki programu można obejrzeć tutaj.