Pierwsza publikacja Interii dotycząca sytuacji w lubelskim szpitalu przykuła nie tylko uwagę innych ogólnopolskich mediów, ale również Lubelskiej Izby Lekarskiej. Leszek Buk, prezes gremium, potwierdził informacje o buncie lekarzy, które podaliśmy jako pierwsi. Jak przyznał, "był zaskoczony tym, co się stało". Jako przyczynę braków kadrowych podał "konflikt personalny". Zwrócił uwagę, że w placówce funkcjonuje Oddział Intensywnej Opieki Medycznej. - Sytuacja jest w tej chwili taka, że na dyżury przychodzi osoba z zewnątrz. Jak długo to potrwa? Nie wiadomo. Przestały funkcjonować zabiegi planowe. W tej chwili szpital jest jakby częściowo nieczynny. Szpital jest powoli do wygaszania - w środowej rozmowie z Radiem Lublin przekazał Buk. - Nie przyjmuje się stanów, które bezpośrednio zagrażają życiu, zdrowiu i wymagają ostrej interwencji anestezjologicznej. Szpital, który cieszył się dobrą renomą, pomalutku przekształca się w placówkę zachowawczą - podkreślił. Od ubiegłego roku szefem placówki jest Konrad Sawicki, radny PiS. W stanowisku przesłanym Interii dyrektor szpitala zaznaczył, że "informacja o rzekomym buncie lekarzy jest nieprawdziwa", a "zatrudnienie anestezjologów utrzymuje się na niezmienionym poziomie". Jednak jedna z rozmówczyń Radia Lublin powiedziała, że jeszcze w lutym nie mogła zapisać córki na zabieg ze względu na... brak anestezjologów. Jak nieoficjalnie ustaliła Interia, po wypowiedzi Leszka Buka Konrad Sawicki rozważa złożenie zawiadomienia do prokuratury. Załoga się buntuje Dlaczego atmosfera w lubelskim szpitalu jest tak gęsta, że można zawiesić siekierę? Kluczem do rozwiązania tej zagadki jest nie tylko dyrektor Sawicki, ale także Ireneusz Pasztelan, który kierował dotąd oddziałem Anestezjologii i Intensywnej Terapii. Zwolnił się ze szpitala po tym, jak wszedł w konflikt z nowym kierownictwem. W kuluarach słychać, że poszło o politykę. Jak mówią nasi rozmówcy, Pasztelan przestał pracować "z dnia na dzień". Opowiada lekarz wciąż zatrudniony w lubelskim szpitalu MSWiA: - Nie chciał być zdegradowany, więc odszedł z pracy. Jego załoga odeszła solidarnie razem z nim. Jeżeli z kimś się dobrze pracuje, wszystko działa jak naoliwiona maszyna, nie ma problemów z obstawianiem dyżurów, a zamiast takiej osoby wstawia się młodego człowieka bez doświadczenia w zarządzaniu oddziałem, to tak jest. Stąd wypowiedzenia - słyszymy. Miejsce Ireneusza Pasztelana zajął Michał Pasternak, którego koledzy nazywają "Pietruszką". To na jego gabinecie zawieszono później kartkę, którą pokazaliśmy w Interii. "Jeśli w głębi duszy czujesz, że jesteś stworzony do czegoś wielkiego, to coś ci się srogo popie..." - głosił napis zawieszony na drzwiach nowego ordynatora. Oficjalnie szpital nic nie wie o złośliwej przesyłce dla Pasternaka. - O kartce wiem jedynie z przesłanej przez pana korespondencji oraz pańskiego artykułu, z którego wynika, że reprezentowany przez pana portal posiada informacje w tej sprawie - przekazał Interii Konrad Sawicki. - Na podstawie przesłanego zdjęcia nie da się jednoznacznie stwierdzić, z jakiego szpitala i z czyich drzwi pochodzi przesłane zdjęcie - stwierdził. Kiedy zapytaliśmy dyrektora o powody rozstania z Ireneuszem Pasztelanem, odpowiedział: - Szczegóły umów kontraktowych wiążących szpital z poszczególnymi pracownikami lub osobami prawnymi objęte są zapisami o poufności zawartych w nich danych. Jednocześnie informuję, że od marca 2022 r. nie było sytuacji, w której rozwiązanie umowy z lekarzem odbyłoby się za wypowiedzeniem ze strony szpitala - usłyszeliśmy od Konrada Sawickiego. Jak twierdzi, jeśli chodzi o odejścia anestezjologów, nie było ani jednego przypadku, w którym uzasadnienie jednostronnego wypowiedzenia umowy było motywowane "jakimikolwiek względami personalnymi". Według naszych rozmówców z lubelskiego szpitala po zmianie władz w szpitalu rozpoczęła się karuzela kadrowa, który dotyczyła nie tylko lekarzy. - Na pierwszy ogień poszła administracja, począwszy od osób od zamówień publicznych. Wszystko odbywało się w myśl schematu: ludzie przychodzili do pracy i dostawali ultimatum - opowiada źródło Interii. - Albo podpisują zwolnienie za porozumieniem stron, albo dostaną zwolnienie dyscyplinarne. Kolejnego dnia pojawiały się nowe osoby. Bez konkursów, ogłoszeń. Znajomi królika - wzrusza ramionami. Posłanka o fałszerstwach Dyrektor Sawicki, który jest również radnym PiS, rządzi lubelskim szpitalem MSWiA od 14 marca 2022 r. Personel miał zacząć na niego narzekać jeszcze w ubiegłym roku. Jak mówi posłanka Marta Wcisło z PO, z prośbą o pomoc zwróciły się do niej najpierw pielęgniarki. Niedługo później parlamentarzystka rozmawiała z szefem placówki. Do spotkania doszło 8 grudnia. W szpitalu usłyszeliśmy, że rozmowa dotyczyła m.in. sytuacji finansowej, realizacji kontraktów czy wprowadzenia podwyżek dla personelu. Co usłyszała Wcisło? - Szpital rok 2022 zakończy z dodatnim wynikiem finansowym, realizacja kontraktów z NFZ nie jest zagrożona i wykonania w poszczególnych zakresach będą na wymaganym przepisami poziomie, podwyżki wynagrodzeń dla personelu zostały wprowadzone zgodnie z właściwymi przepisami - wspomina Konrad Sawicki, który podkreśla, że jego placówka działa prawidłowo. W opinii dyrektora rozmowa była "bardzo dobra i merytoryczna". Według Marty Wcisło szef szpitala nie dostrzegał żadnych problemów. Opowiadał, że pielęgniarki nie chciały się z nim spotkać. - Chciał za wszelką cenę stworzyć wrażenie, jakoby to personel sam stworzył sobie problem, a on jest Bogu ducha winien - relacjonuje parlamentarzystka. Dyrektor zwraca zaś uwagę, że posłanka nie chciała dotąd kolejnego spotkania z kierownictwem szpitala. W ubiegłym tygodniu kolejny raz widziała się za to z personelem. Tym razem były u niej nie tylko pielęgniarki, ale i lekarze. - Jak usłyszałam, lekarze z OIOM złożyli wypowiedzenia, ponieważ dyrektor Konrad Sawicki i jego zastępca zwolnili dobrze zarządzającego oddziałem ordynatora. Jego miejsce zajął swój: mierny, bierny, ale wierny - powiedziała Interii posłanka, która mówi o "dezintegracji całego oddziału". Marta Wcisło podaje, że podczas dyżuru "nie ma z pacjentem żadnego anestezjologa", chociaż w placówce odbywają się różne zabiegi. - Czynności i opiekę nad pacjentami sprawują lekarze rezydenci, którzy nie mają uprawnień, żeby samodzielnie opiekować się ludźmi i wypisywać dokumenty. Robią to więc nieoficjalnie - opowiada parlamentarzystka. - Później ściągany jest lekarz, który uzupełnia braki w dokumentacji. W praktyce to fałszowanie dokumentacji zagrażające zdrowiu i życiu pacjentów - dodaje. Dyrektor podkreśla, że nic nie wie o ostatnim spotkaniu lubelskiej posłanki PO ze swoim personelem. - Szpital spełnia wszelkie wymagania dotyczące ilości i kwalifikacji personelu medycznego, a także wszelkie wymogi dotyczące standardów przygotowywania dokumentacji medycznej - zapewnia nas Konrad Sawicki. - Dokumentacja medyczna jest przygotowywana zgodnie z przepisami, a mówienie o jej fałszowaniu to kłamstwa. Ktoś zatem wydaje się wprowadzać panią poseł w błąd. Ci, którzy te kłamstwa rozpowszechniają, działają na szkodę pacjentów, szpitala i całego regionu - uważa dyrektor. Marta Wcisło zapowiada, że nie zamierza zostawić sprawy. Deklaruje, że będzie interweniowała bezpośrednio w MSWiA. Z Ireneuszem Pasztelanem nie udało nam się skontaktować. Jak usłyszeliśmy nieoficjalnie, były ordynator uważa, że spór nabrał wymiaru "politycznego" i nie chce się do niego odnosić. Jak podał portal rynekzdrowia.pl, Lubelski Oddział Wojewódzki NFZ bada sytuację w szpitalu. Rzeczniczka instytucji podała, że 16 marca jedna z pacjentek poskarżyła się na odwołany zabieg ginekologiczny. Powodem miał być brak anestezjologa. Jakub Szczepański