Dzisiaj posłowie zdecydowali, że na trwającym posiedzeniu nie zajmą się projektem uchwały w sprawie odwołania Nałęcza z funkcji wicemarszałka, nie będą też głosować nad rezygnacją marszałka Marka Borowskiego. Borowski sam zrezygnował z szefowania izbą; decyzję tłumaczył potrzebą odgraniczenia tego, co partyjne od tego co państwowe. Wcześniej rezygnacji Borowskiego domagali się jego byli koledzy z SLD. Dziś jednak szef SLD Krzysztof Janik apelował w Sejmie, by Borowskiego nie odwoływać w tej chwili, bo destabilizowałoby to prace parlamentu. Co ciekawe, Janika poparł w tym Roman Giertych z Ligi Polskich Rodzin. Według niego, w ogóle nie trzeba głosować, bo sama rezygnacja Borowskiego jest wiążąca i Borowski nie jest już marszałkiem. Borowski, prowadzący dziś obrady, poddał jednak wniosek pod głosowanie, bo taka była decyzja Konwentu Seniorów, ale sprawa była już przesądzona. Marszałek więc zostaje, a sama rezygnacja przypomina czerwcowe wotum zaufania dla rządu Leszka Millera, poddane pod głosowanie, gdy zwycięstwo było pewne. Janik powiedział, że Borowski oczywiście nie może dalej pełnić funkcji marszałka, ale ze zmianą marszałka nie można się spieszyć. Najpierw - jak zaznaczył - muszą odbyć się rozmowy międzyklubowe na temat ewentualnych kandydatów. Przyznał, że SLD rozmawia z Polskim Stronnictwem Ludowym na temat ewentualnej koalicji. W kuluarach politycy przyznają, że PSL mógłby zagłosować za rządem popieranym przez SLD w zamian za fotel marszałka Sejmu dla prezesa ludowców Janusza Wojciechowskiego. Pytany, czy Wojciechowski byłby dobrym marszałkiem Sejmu, Janik odparł: - Nie jestem gotów do udzielenia odpowiedzi. Sam Wojciechowski na pytanie, czy byłby skłonny objąć funkcję marszałka Sejmu, odpowiedział, że "nie ma rozważań na temat obejmowania jakiegokolwiek stanowiska przez jakiegokolwiek polityka PSL". Tymczasem Borowski przyznał, że "z pewnym rozbawieniem" obserwuje postawę SLD. - Najpierw słyszałem, że natychmiast mam się podać do dymisji, pojawiały się nawet przypuszczenia, że jestem przyspawany do stołka i na pewno będę się trzymał rękami i nogami. A kiedy się podałem do dymisji, to się okazało, że też niedobrze, bo jakaś destabilizacja się szykuje - powiedział. - Nie jestem wczoraj urodzony, zdaję sobie sprawę, że fotel jako obiekt przetargu jest bardzo dobrym przedmiotem, ale ostrzegam, że nie wszystko się układa w polityce, jak sobie zaplanują szachiści polityczni. Potem może się okazać, że z tych przetargów wyjdzie duży kłopot dla tych, którzy tak sobie to planowali - dodał.