Według "Super Expressu" niechlubną rolę odegrał poseł Leszek Sułek z Samoobrony. W efekcie jeden z pensjonariuszy trafił do szpitala. - Poseł zachowywał się jak szalony - twierdzi Anna Fryc, przewodnicząca komisji wyborczej działającej w DPS. - To bezczelność. Złapałem tych ludzi za rękę, jak oszukują - broni się Sułek. W Domu Pomocy Społecznej mieszka 200 pensjonariuszy. Dyrektor ośrodka, Wojciech Mazur, od trzech kadencji jest radnym. Teraz też startował. To - zdaniem personelu - sprawiło, że w czasie wyborów placówka przeżyła koszmar. Sułek zjawił się w komisji tuż po godz. 6.00, jako mąż zaufania. Nie podobało mu się, że personel pomaga pensjonariuszom w głosowaniu. Uważał, że w ten sposób łamie się prawo. - Przepisy nam na to pozwalają - mówią pielęgniarki. Część pensjonariuszy miała na karteczkach nazwiska swoich faworytów. - To też zgodne z przepisami - mówi Anna Fryc. Taką ściągawkę miał 56-letni Janusz Pocheć chory na cukrzycę, po zawale. - Poseł do mnie doskoczył. Wyzywał mnie i kopnął w nogę - twierdzi. Pensjonariusz wylądował w szpitalu. Dyrektor ośrodka zawiadomił o zdarzeniu ostrowiecką prokuraturę. Sułek wszystkiemu zaprzecza. - Nie byłem agresywny i nie napadłem na tego człowieka. W ośrodku nie mogą przeżyć, że złapaliśmy ich za rękę, jak oszukują - mówi. Podkreśla, że złożył w tej sprawie zawiadomienie na policji. Zobacz nasz raport specjalny "Bitwa o samorządy"