Wcześniej, także za pieniądze z Funduszu wykonał na tej działce staw. Sprawę badała olsztyńska delegatura NIK, ale uznała, że cel dotacji został wypełniony. Nad tym, czy doszło do popełniania przestępstwa zastanawia się prokuratura; sprawa raczej zostanie umorzona. Gazeta zastanawia się, jak to możliwe, że NFOŚIGW, który dokładnie lustruje wnioski o dotację - jak w przypadku toruńskiej geotermii - przyznał posłowi pieniądze. "Nasz Dziennik" opisuje historie dotacji, jakie Sycz pozyskiwał z NFOŚIGW, w którego radzie zasiadał. Najpierw było to 15 tys. zł na "ścieżkę edukacyjną" dla powołanego z jego inspiracji Środkowoeuropejskiego Centrum Kształcenia Młodzieży, ale za te pieniądze - jak sugeruje gazeta - powstał staw, częściowo na działce posła. Trzy lata później Sycz dostał 40 tys. zł z NFOŚIGW na "wiatę drewnianą". We wniosku nie podano nawet, gdzie inwestycja stanie. Powstała na gruncie posła, ale użyczył on ziemię z wiatą stowarzyszeniu na 10 lat.