Dziś Żalek jest największym katolickim inkwizytorem w Platformie, a może i w całym Sejmie. To on chce, aby aptekarze mieli prawo odmówić sprzedaży leków antykoncepcyjnych. To on jest całkowitym przeciwnikiem in-vitro. To on zgłosił pomysł ustawy regulującej prawa osób pozostających "we wspólnym pożyciu", by zablokować przyjęcie specjalnej ustawy o związkach partnerskich - bo "związki" uważa za furtkę do homomałżeństw. Za ojców swej politycznej kariery Żalek uważa Jerzego Buzka i Bronisława Komorowskiego. Jak zauważa "Wprost", sporo w tym przesady, bo z Buzkiem łączy go ledwie to, że zaczynał karierą polityczną pod koniec lat 90. jako białostocki radny prawicowo-związkowej Akcji Wyborczej Solidarność. A Buzek był wówczas premierem z nadania AWS. Z Komorowskim znają się nieco bliżej - w tamtych czasach był on jednym z liderów Stronnictwa Konserwatywno-Ludowego, które wchodziło w skład AWS. Żalek był partyjnym towarzyszem Komorowskiego w SKL. Do dziś czuje ogromne przywiązanie do prezydenta, kierował jego kampanią na Podlasiu. "Jest pan monarchistą. A to znaczy, że odżegnuje się pan od demokracji i wyborów głowy państwa" - zauważają dziennikarze "Wprost" Andrzej Stankiewicz i Piotr Śmiłowicz. "Demokracja ma wiele wad. Jest straszliwie kosztowna. Dlatego nie obawiałbym się przywrócenia monarchii" - przekonuje Żalek. Jego zdaniem, królem mógłby być "każdy komu ufają Polacy, chociażby Bronisław Komorowski". "Miałby te same kompetencje ale zaoszczędzilibyśmy publiczne środki na kosztowne plebiscyty wyborcze. Podobnie jest w wielu krajach zachodnich, choćby Anglii, Szwecji, Belgii, Hiszpanii czy najbogatszym państwie Europy - Norwegii. W Rosji też sytuacja byłaby oczywista, gdyby Putin był po prostu carem, a nie udawał prezydenta czy premiera".