W ławach poselskich nie było ani jednego posła, gdy około godz. 13.50 Jerzy Gosiewski wszedł na mównicę. Przemawiał na temat prywatyzacji Lasów Państwowych. Słuchał go jedynie wicemarszałek Jerzy Wenderlich i protokolantka. Frekwencji posłów trudno się jednak dziwić, biorąc pod uwagę fakt, że o godz. 14. Sejm zakończył obrady. Widocznie naszym "najjaśniejszym" bardzo się do domów śpieszyło. Kolejne posiedzenie - w pierwszych dniach grudnia. Ciekawe, czy posłowie stawią się punktualnie?