Poseł (Demokratyczne Koło Poselskie Stronnictwa Demokratycznego) miał nakłaniać gangstera Sławomira R. do nieprawdziwych zeznań, korzystnych dla bronionego przez Widackiego szefa gangu pruszkowskiego Mirosława D., ps. Malizna. Zdaniem prokuratury Widacki miał również namawiać znanego lobbystę Marka Dochnala, by ten nie oczerniał przed komisją śledczą ds. PKN Orlen Jana Kulczyka, którego Widacki był pełnomocnikiem. Trzeci zarzut wobec posła dotyczy przekazywania grypsów jego klientowi, który odsiaduje dożywocie za podwójne zabójstwo. Obok 63-letniego Widackiego na ławie oskarżonych zasiedli też gangsterzy odsiadujący wyroki. Oni także zostali w piątek uniewinnieni. Prok. Jarosław Walędziak zażądał dla Widackiego kary półtora roku więzienia w zawieszeniu na dwa lata i zakazu wykonywania zawodu adwokata na dwa lata. Zdaniem oskarżyciela wina "nie budzi wątpliwości". 63-letni Widacki - profesor prawa i adwokat z Krakowa, w latach 90. m.in. wiceszef MSW i ambasador RP na Litwie - nie przyznał się do zarzutów. Odpierał je jako oparte na pomówieniach przestępców, których skłoniono do tego obietnicami bez pokrycia, a którzy wycofali się z nich i przeprosili go. Twierdził, że śledztwo prowadzone za rządów PiS miało wykazać, że "istnieje urojony układ polityczno-biznesowo-gangsterski". Dodał, że do współoskarżonych ma więcej szacunku niż do ludzi, "którzy do tego procesu doprowadzili".