Polityk Palikota jest oskarżony o naruszenie nietykalności cielesnej policjanta na służbie. Za to grozić mu może nawet do trzech lat więzienia. W tej sprawie Biedronia nie chroni immunitet poselski. Z rozpoczęciem jego procesu sąd zwlekał blisko półtora roku. "Akt oskarżenia prokuratura złożyła do sądu 31 maja ubiegłego roku. Sąd nakazał dokonanie poprawek polegających na uściśleniu terminu i miejsca zdarzenia i poprawiony akt trafił do niego 6 czerwca 2011 r. - mówi "Rz" prokurator Dariusz Ślepokura, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Proces karny Biedronia, który ma się rozpocząć w styczniu, dotyczy zdarzenia, jakie miało miejsce 11 listopada 2010 r. podczas Marszu Niepodległości. Biedroń wraz z grupą lewicowych bojówkarzy i anarchistów usiłował zablokować przemarsz legalnego pochodu. Maszerujący narodowcy zostali obrzuceni kamieniami. Interweniowała policja. Jak wynika z aktu oskarżenia, to właśnie podczas szamotaniny z funkcjonariuszami policji usiłującymi odsunąć grupę zadymiarzy Biedroń miał najpierw chwycić jednego z policjantów i próbować wyrwać mu pałkę. Kiedy to się nie udało, według świadków uderzył policjanta w twarz. "Przedstawiliśmy sądowi materiał dowodowy, jakim dysponujemy w tej sprawie. Są to m.in. zeznania trzech świadków, funkcjonariuszy policji. A także fotografie dokumentujące przebieg zdarzenia" - mówi "Rz" prokurator Ślepokura. "W naszym interesie jest, żeby ten proces już ruszył. Już w trakcie postępowania prokuratorskiego złożyliśmy kilkanaście wniosków dowodowych" - mówi "Rzeczpospolitej" mec. Jacek Dubois, obrońca posła Biedronia. Najprawdopodobniej w trakcie procesu adwokat Biedronia będzie chciał podważać wiarygodność zeznań świadków - policjantów. "Ci policjanci mają ściśle określony interes własny, by przedstawiać przebieg wydarzeń nieco inaczej, niż wyglądał on w rzeczywistości" - mówi Dubois. Więcej na ten temat - w dzisiejszej "Rzeczpospolitej".