Mediator Marek Makara powiedział TVP Info, że ojciec dziecka sam się z nim skontaktował w czwartek. Poinformował, że dziewczynka została uprowadzona dwa lata temu przez matkę i babcię z terenu Niemiec. Zdaniem Makary ojciec "walczył bezskutecznie z polskim systemem prawnym" i to "desperacja" doprowadziła go do odebrania dziecka siłą. Mediator relacjonował, że akcję chciano przeprowadzić w taki sposób, by ani dziecku, ani nikomu innemu nic się nie stało. "Szczególnie zależało nam też na ojcu, który był bardzo szykanowany" - dodał. Jak mówił, w piątek ojciec ponownie się z nim skontaktował. "Chciał przekazać matkę policji i udać się dalej z dzieckiem w stronę Niemiec. Próbowaliśmy negocjować, aby również dziecko zostało" - zaznaczył Makara. "Doszło do dziwnego incydentu" "W pewnym momencie doszło do dziwnego incydentu, gdyż człowiek, który był z panem Czarkiem (ojcem) wynajęty jako ochroniarz przez niego, zmienił jakby front, zmienił zdanie, po czym zaatakował gazem pana Czarka" - powiedział mediator. "Co wiemy z informacji od pana Cezarego, udał się z dzieckiem i matką w kierunku Łomży, gdzie zostali zatrzymani przez policję" - podkreślił Makara. Inną wersję wydarzeń przedstawia jednak policja. Mariusz Ciarka z Komendy Głównej Policji powtórzył w czasie konferencji prasowej, że doszło do porwania. "Zarówno przebieg całego zdarzenia, jak i to, co ustaliliśmy poprzez świadków, jak i dalsze ustalenia dla nas nie pozostawiają wątpliwości, że te kobieta i dziewczynka zostały wciągnięte do samochodu siłą, wbrew swojej woli, w okolicznościach wskazujących na bardzo poważne przestępstwo" - powiedział Ciarka. Funkcjonariusze nie wykluczają, że w sprawie porwania może dojść do kolejnych zatrzymań. "Od pewnego momentu początkowego przyjęliśmy jako bardzo prawdopodobną wersję, że w tym uprowadzeniu uczestniczył ojciec z co najmniej jednym wspólnikiem. Namierzaliśmy też tę osobę, mieliśmy wytypowaną i nie wykluczamy, że może dojść do kolejnych zatrzymań, oprócz tych dwóch mężczyzn" - mówił rzecznik. "Polska to nie Dziki Zachód" Wersję o porwaniu potwierdził także wiceminister sprawiedliwości Michał Wójcik. "To jest też taki sygnał dla wszystkich, że Polska to nie Dziki Zachód i tu się nie porywa dzieci z ulicy" - mówił. Do uprowadzenia 25-letniej kobiety i jej 3-letniego dziecka doszło w ostatni czwartek w Białymstoku przed południem na osiedlu Dziesięciny. Dwaj mężczyźni wciągnęli do samochodu kobietę i dziecko i odjechali. Kilkaset metrów dalej samochód porzucili. W związku z zaginięciem dziecka był ogłoszony Child Alert; w piątek policja opublikowała również zdjęcia męża porwanej kobiety, ojca dziecka, który w Łomży wypożyczył samochód użyty do uprowadzenia.