"Cyryl i Metody już nas nauczyli, że warto odważnie mówić prawdę i służyć tej prawdzie na co dzień, i bronić ją nawet za to cierpiąc" - mówił abp Dzięga, odbierając na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim Nagrodę im. Stefana Kardynała Wyszyńskiego. Nagrodę tę corocznie przyznaje Stowarzyszenie Absolwentów i Przyjaciół Wydziału Prawa KUL za wybitne osiągnięcia naukowe, dydaktyczne, organizacyjne i zawodowe mające na celu szerzenie zasad katolickich w duchu "Deo te Patriae" (Bogu i Ojczyźnie). Uhonorowanie metropolity szczecińsko-kamieńskiego spotkało się krytycznymi komentarzami części publicystów i osób skrzywdzonych seksualnie w Kościele. Najdłuższy proces Abp Dzięga przez wiele lat był przełożonym zmarłego w lutym ks. Andrzeja Dymera. Duchowny ten był oskarżany o wykorzystywanie seksualne małoletnich, a przez ponad 25 lat nie udało się zakończyć jego procesu w tej sprawie. W archidiecezji szczecińskiej o wykorzystywaniu nieletnich wiedziano już w 1995 roku. Kościelny trybunał uznał winę ks. Dymera jednak dopiero 13 lat później. Ten złożył apelację. Ostatecznego wyroku instytucji Kościoła do dziś nie ma. Rozstrzygnięcie nie zapadło także przed sądami świeckimi, a duchowny przez lata kontynuował karierę. Śledztwo Watykanu Watykan bada teraz sprawę zaniedbań, jakich mógł się dopuścić abp Dzięga, m.in. w sprawie ks. Dymera, ale też w sprawach dotyczących okresu, gdy dzisiejszy metropolita szczecińsko-kamieński był biskupem sandomierskim. Nagrodę za "szerzenie zasad katolickich" odebrał, gdy licznych wątpliwości wokół jego działań wciąż pozostają niewyjaśnione. "Więcej niż podłość" - To więcej niż podłość. Promowanie abpa Dzięgi jako osoby niosącej kaganek katolicyzmu, to dla mnie - i pewnie dla wielu innych pokrzywdzonych - nie jest nawet splunięcie w twarz, to już jest kopanie - mówi w rozmowie z Interią Robert Fidura-Porycki, były członek Rady Fundacji Świętego Józefa, który w przeszłości został zraniony wykorzystaniem seksualnym przez księdza. O. Lech Dorobczyński, proboszcz parafii św. Antoniego w Warszawie, po informacji o nagrodzie dla abp. Dzięgi zadeklarował, że rok 2021 był ostatnim, kiedy w jego parafii odbyła się zbiórka na KUL. "To nie jest tylko arogancja. To nie jest tylko skandal. To jest skandal moralny, ale i wystawienie na pośmiewisko całego katolickiego świata nauki" - skomentowała w mediach społecznościowych Monika Białkowska, teolożka i publicystka. Odniosła się w ten sposób do przyznania nagrody hierarsze i wygłoszonej na jego cześć laudacji, w której były poseł Jan Łopuszański mówił o abp. Dziędze jako pasterzu, przy którym "łatwiej dążyć do świętości". Do sprawy odniósł się też Błażej Kmieciak, przewodniczący państwowej komisji ds. pedofilii. "Absolwent z nagrodą, a ludzie ze szkodą. Podniosła KULtura? A może to bzdura?" - napisał na Twitterze. "Nie ma wątpliwości, że najdłuższy proces kanoniczny w nowoczesnym Kościele, dzięki któremu ksiądz wykorzystujących chłopców uniknął jakiejkolwiek kary - to może być osiągnięcie zawodowe w życiu prawnika. Tyle że raczej nie jest to powód do chwały czy do nagradzania. I dlatego nie rozumiem, za co nagrodę otrzymuje arcybiskup Dzięga" - komentował z kolei publicysta Tomasz Terlikowski. W innym wpisie dodał: "Nagroda dla abp. Dzięgi jest symbolicznym wsparciem udzielonym chroniącym przestępców hierarsze, a nie nagrodą za zasługi dla etyki. Minister edukacji i nauki, który takiej nagrody broni, powinien udać się na korki z tego, czym jest wtórna wiktymizacja ofiar i z podstaw etyki". Problemu nie widzi bowiem Przemysław Czarnek, zawodowo związany z Katolickim Uniwersytetem Lubelskim. "Jestem dumny, że ktoś taki jak arcybiskup Dzięga jest absolwentem, jest byłym pracownikiem Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego i został uhonorowany" - powiedział minister edukacji na antenie TVN24. W ubiegłym roku Nagrodę im. Stefana Kardynała Wyszyńskiego otrzymał m.in. metropolita krakowski abp Marek Jędraszewski. Rozlicz pit online już teraz lub pobierz darmowy program