W związku z tym, że nie widzi możliwości bezpiecznego przeprowadzenia wyborów prezydenckich w maju, Gowin ustąpił z funkcji wicepremiera i ministra nauki. Wraz z przedstawicielami swojego ugrupowania przygotował projekt zmian w konstytucji, zgodnie z którym obecna kadencja prezydenta zostałaby przedłużona do siedmiu lat, co - jak argumentował - zapobiegłoby konieczności przeprowadzenia wyborów w czasie epidemii. Zgodnie z tą propozycją Andrzej Duda za dwa lata nie ubiegałby się o reelekcję. Jarosław Gowin wielokrotnie w sprawie organizacji wyborów spotykał się z liderem PiS Jarosławem Kaczyńskim; obaj politycy ostatecznie we wspólnym oświadczeniu zapowiedzieli w minioną środę, że wybory nie odbędą się 10 maja, lecz w późniejszym terminie drogą korespondencyjną, a Porozumienie przygotuje nowelizację ustawy ws głosowania korespondencyjnego w tegorocznych wyborach prezydenckich. Ostatecznie Gowin wraz ze wszystkimi 18 posłami swojego ugrupowania, współtworzącymi klub PiS, opowiedział się przeciwko wetu Senatu ws. ustawy o głosowaniu korespondencyjnym. W piątek została ona podpisana przez prezydenta, w sobotę weszła w życie. W niedzielę PKW podjęła uchwałę, w której stwierdziła, że w wyborach 10 maja brak było możliwości głosowania na kandydatów. W związku z tym, że jest to równoznaczny w skutkach z brakiem możliwości głosowania ze względu na brak kandydatów, marszałek Sejmu ma 14 dni od publikacji uchwały PKW w Dzienniku Ustaw na ponowne zarządzenie wyborów. W poniedziałek klub PiS złożył w Sejmie projekt ustawy dot. przeprowadzenia wyborów. Zakłada on m.in., że w wyborach prezydenckich 2020 r. głosowanie będzie odbywać się w lokalach wyborczych, ale będzie też możliwość głosowania korespondencyjnego. Uchyla się w nim ustawę mówiącą, że w tegorocznych wyborach głosowanie ma być wyłącznie korespondencyjne.