Po tym, jak dziś rano mieszkanka podpoznańskich Czapur poczuła, że odchodzą jej wody, wyruszyła wraz z mężem samochodem do szpitala. Pojawiły się jednak kłopoty, bo trafili na zamknięty przejazd kolejowy, a ich synek już rwał się na świat. Jak wynika z relacji stacji TVN24, kobieta poprosiła męża, żeby zatrzymał samochód, bo poczuła, że wychodzi już główka dziecka. Stojący na przystanku przy pętli tramwajowej na poznańskiej Starołęce samochód zauważyła dyspozytorka, którą zaniepokoiły dobiegające krzyki kobiety i nerwowe ruchy pochylonego nad nią mężczyzny. "Dyspozytorka powiedziała do motorniczej Doroty, żeby spytała, czy nie potrzeba pomocy" - relacjonowała w rozmowie ze stacją TVN24 Iwona Gajdzińska, rzecznik MPK Poznań. Reakcja pani Doroty była błyskawiczna. Po tym, jak zobaczyła, że świeżo upieczonemu ojcu udało się odebrać poród, zabezpieczyła młodą mamę oraz jej dziecko przed wychłodzeniem. "Pani rodząca była zaskoczona obrotem spraw, gdyż akcja naprawdę szybko przebiegała. Pozostało mi zawiązać pępowinę, zabezpieczyć panią i noworodka przed wyziębieniem, bo rano było bardzo zimno" - relacjonowała w rozmowie ze stacją TVN24 Dorota Kaczmarek, motornicza. "Warunki były polowe. Nikt nie ma zacisku przy sobie. Z koleżanką szukałyśmy czegoś, co by się nadawało. Odcięliśmy sznurek od parasola i tym sznureczkiem podwiązaliśmy pępowinę"- śmieje się motornicza, z wykształcenia położna.Mały Fabian jest cały i zdrów. Podobnie jak jego mama. Ważący 3,35 kg chłopiec dostał "10" w skali Apgar.