Przed rokiem dziennikarze "Polski" ujawnili raport z wewnętrznej kontroli w Urzędzie Ochrony Państwa z 2002 r. Z jego treści wynikało, że ppłk M. przez wiele godzin dziennie oglądał strony z ostrą pornografią. Mimo że biegli potwierdzili posiadanie przez M. pornografii dziecięcej, śledztwo zostało umorzone. Teraz reporterom udało się dotrzeć do dokumentów, z których wynika, że mimo wiedzy o bulwersującym zachowaniu swego oficera szefostwo ABW nie widziało przeszkód, by go awansować. Wskazuje na to choćby korespondencja między kierownictwem delegatury ABW w Poznaniu a centralą w Warszawie po wyborach w 2005 r. Kiedy szefem ABW został Bogdan Święczkowski, wybrał M. na swojego doradcę, później awansował go na zastępcę dyrektora Inspektoratu Nadzoru, Kontroli i Bezpieczeństwa. Przed odejściem Święczkowski mianował M. szefem delegatury ABW w Poznaniu. Zdymisjonowano go dopiero przed ujawnieniem przez "Polskę" jego skłonności do oglądania ostrej pornografii. Prokuratura również nie uznała skandalicznego zachowania oficera za przestępstwo. Nie wiadomo, dlaczego śledztwo zostało umorzone, bo utajniono większość akt, w tym uzasadnienie decyzji o umorzeniu. Powodem prawdopodobnie była korzystna dla M. interpretacja prawna. W 2002 r. nie było bowiem karane samo posiadanie pornografii dziecięcej, ale jej sprowadzanie. M. nadal pracuje w ABW. Agencja odmawia wszelkich informacji na jego temat.