"Bez wątpienia jest to porażka inicjatywy referendum. Te wyniki oznaczają jedno: zwolennicy Hanny Gronkiewicz-Waltz zrozumieli reguły gry i nie poszli do urn. W czasie wyborów samorządowych z 2010 roku przeciwko Hannie Gronkiewicz-Waltz głosowało 22 proc. uprawnionych do udziału w głosowaniu. Wyniki dzisiejszego referendum oznaczają, że przeciwko prezydent stolicy, czyli za jej odwołaniem, było około 25 proc. wszystkich uprawnionych do udziału w referendum. Nie jest to więc jakaś porażająca liczba; skala zniechęcenia rządami Gronkiewicz-Waltz nie robi jakiegoś wielkiego wrażenia, przyrost przeciwników nie jest zbyt duży, to około 3 proc. Z kolei zwolenników nie da się policzyć, ponieważ procedura referendum w sprawie odwołania włodarza miasta nie zachęca do głosownia jego zwolenników, a nawet można powiedzieć, że ich do tego zniechęca. Liczba przeciwników Hanny Gronkiewicz-Waltz wzrosła, ale nie jest to jakiś znaczący wzrost; ta jedna czwarta warszawiaków, która chce jej odwołania, to spora liczba, która skłania do większego wysiłku i myślenia, jak im wyjść naprzeciw, natomiast jak widać nie jest to liczba wystarczająca do tego, by doprowadzić do usunięcia prezydent. Blisko 94 proc. warszawiaków , którzy zagłosowali za odwołaniem prezydent, to będzie teraz na pewno argument wykorzystywany prze opozycję. Trzeba jednak mieć świadomość, że jest on skutkiem takiej a nie innej procedury, zgodnie z którą zwolennikom nie opłaca się iść do głosowania. Trzeba też zwrócić uwagę, że wyniki referendum mogą też być skutkiem ogólnej atmosfery, jaka się wokół niego wytworzyła. Być może ta dynamika, zgodnie z którą przestało ono być referendum lokalnym, a stało się wydarzeniem o charakterze ogólnopolskim, testem siły na linii rząd-opozycja, zniechęciła do udziału w nim także część osób, którym rządy Hanny Gronkiewicz-Waltz się nie podobają. Być może, gdyby to referendum nie miało charakteru ogólnopolskiego wydarzenia politycznego, wzięłoby w nim udział więcej osób. A tak, ponieważ ono miało jednak wyraźny kontekst polityczny i stało się elementem gry na linii rządzący-opozycja w kraju, to stało się tak, jak się stało. Przykładem może być postawa SLD, który oczywiście nie miałby nic przeciwko odwołaniu prezydent Gronkiewicz-Waltz, ale pod warunkiem, że nie stałoby się to wielkim tryumfem PiS"