Na podstawie wydanej opinii prokuratura podjęła decyzję o przesłuchaniu wszystkich osób, których podpisy wzbudziły podejrzenia, że mogły zostać sfałszowane - informuje RMF FM. Zakwestionowane podpisy należą w większości do osób z północno-wschodniej Polski. Po blamażu białostockiej prokuratury śledztwo poprowadzi Lublin. Część osób, w których przypadku pojawiła się obawa, że podpis został sfałszowany, jest wzywanych do prokuratury. W przypadku innych - to prokuratorzy jeżdżą też do Białegostoku. Do tej pory skonfrontowano z listami 250 z 501 osób. Śledczy nie chcą ujawniać, jaki jest efekt tych spotkań. Zapowiedzieli natomiast, że decyzje o dalszym postępowaniu zapadną po przesłuchaniu wszystkich osób - co prawdopodobnie będzie miało miejsce na początku przyszłego roku. Jeśli doszło do fałszerstw, śledczy muszą ustalić, kto konkretnie za nie odpowiada. Wtedy dopiero możliwe będzie stawianie zarzutów. Andruszkiewicz zaprzeczał, PO domagała się jego dymisji W lutym "Superwizjer" TVN wyemitował reportaż dotyczący śledztwa w sprawie fałszowania podpisów pod poparciem kandydatów Młodzieży Wszechpolskiej (startowali z Komitetu Wyborczego Wyborców Ruch Narodowy) przed wyborami samorządowymi w 2014 roku. Jak relacjonowali autorzy reportażu, z dokumentów prokuratury, do których udało im się dotrzeć, wynika, że kiedy jesienią ubiegłego roku śledczy chcieli wezwać Andruszkiewicza na przesłuchanie i przeszukać jego dom i biuro, odebrano im akta sprawy. Pod koniec grudnia 2018 polityk został powołany na sekretarza stanu w resorcie cyfryzacji. Adam Andruszkiewicz oświadczył wówczas, że nigdy nie fałszował ani nie kazał fałszować podpisów. Zapowiedział, że rzekome oskarżanie jest nieprawdziwe, co udowodni przed sądem. Posłowie PO zażądali dymisji wiceszefa resortu cyfryzacji Adama Andruszkiewicza. Do sprawy odniósł się również minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, który przyznał, że w śledztwie dotyczącym fałszowania podpisów na listach Młodzieży Wszechpolskiej doszło to poważnych uchybień. Krzysztof Zasada