"Zabawne", "dowcipne", "zaskakujące", "dosyć trudne" - tak oceniali tekst tegorocznego Dyktanda uczestnicy klasówki ortograficznej. - Największą trudność sprawiały mi te wszystkie rzadko używane słowa łączone myślnikami. Ogólnie było zabawnie - powiedziała Monika Szynol z Katowic. - Ojej, to było dość trudne, no i spodziewałam się dłuższego dyktanda, a to trwało chyba kilka minut. Nie zdążyłam wszystkiego napisać. Nie żałuję, że wzięłam w nim udział, było naprawdę ciekawie - dodała Teresa Bigda z Tarnowskich Gór. W tekście Dyktanda pojawiło się wiele ortograficznych pułapek, np.: "Rżną z hołubcem obertasa: hop-siup, tup, tup i hopsasa! I chcąc nie chcąc, ale w mig pieją w c-moll: "Bum-cyk-cyk, tirli, tirli, tralala!". Autor tekstu prof. Andrzej Markowski z Uniwersytetu Warszawskiego oraz przewodniczący Rady Języka Polskiego powiedział PAP, że specjalnie na tę okazję przygotował "wierszyk". - To jest właściwie taki surrealistyczny wierszyk, który powstał po to, aby umieścić w nim jak najwięcej trudnych wyrazów. Pojawiły się w nim takie wyrazy, które są rzadziej używane, które właśnie w nagromadzeniu mogą budzić wątpliwości - powiedział prof. Markowski. Dyktando pisali m.in. prof. Andrzej Bochenek oraz prezydent Katowic Piotr Uszok. Prezydent Katowic przyznał, że jest to niezmiernie potrzebne przedsięwzięcie. - Jest dla nas bardzo ważne, że Katowice stały się stolicą polskiej ortogtrafii. Jestem przekonany, że ta kapitalna tradycja zapoczątkowana przez świętej pamięci marszałek Krystynę Bochenek będzie trwała dalej - powiedział PAP Uszok odnosząc się do idei Dyktanda. W zabawie udział wzięli także internauci - za pośrednictwem komunikatora internetowego Gadu-Gadu. Odczytywanie tekstu dyktanda było też transmitowane w radiu i telewizji. Zwycięzca narodowej klasówki z ortografii otrzyma 30 tys. zł i tytuł Mistrza Ortografii Polskiej, zdobywca II miejsca 15 tys. zł, nagrodą za III miejsce będzie 5 tys. zł. Wyniki zostaną ogłoszone po południu. Organizowane od 1987 r. w Katowicach Ogólnopolskie Dyktando to najstarsza i największa w Polsce popularna impreza promująca kulturę języka polskiego. Dyktando wymyśliła przed wielu laty Krystyna Bochenek, wówczas dziennikarka Polskiego Radia Katowice, a następnie senator i wicemarszałek Senatu RP, która zginęła w katastrofie w Smoleńsku 10 kwietnia 2010 r. - To jest zjawisko kulturalne, mnóstwo osób bierze udział w imprezach typu mam talent, a to jest prawdziwy talent pisać dobrze po polsku - powiedział podczas otwarcia imprezy prof. Andrzej Bochenek. Po klasówce prof. Bochenek powiedział PAP, że chce aby idea Dyktanda przetrwała. - Trzeba będzie ją na pewno uaktualniać, trzeba będzie jakoś powodować, aby ona stała się atrakcyjna dla młodych ludzi, także myślimy o tym by w jakiś sposób uatrakcyjnić samą imprezę. Najważniejsze było zacząć po raz drugi. To nie jest takie proste kiedy brakuje głównego organizatota. Dlatego składam tutaj wielkie podziękowania dla prezydenta Katowic i marszałka województwa śląskiego, którzy wiedzą, że Śląsk nie może się zamykać tylko w regionalizmie, ale musi być także Śląskiem, który jest jedną z ważnych części Polski - powiedział prof. Bochenek. Organizatorami Ogólnopolskiego Dyktanda są Urząd Miasta Katowice oraz Centrum Kultury Katowice im. Krystyny Bochenek, gdzie w niedzielę odsłonięto popiersie Krystyny Bochenek autorstwa rzeźbiarza Zygmunta Brachmańskiego. Tekst dyktanda został po konkursie upubliczniony na stronie internetowej http://www.dyktando.info.pl/. Oto on: Hip-hop a la strzyżyk Posłuchajcież, to rzecz rzadka i nie żadna gadka szmatka, ale minishow z otoczką, jak to strzyżyk woleoczko, wprawdzie, jużci, poniewczasie, superrandkę w cud-szałasie wygooglował na Facebooku. A tam, tere-fere kuku, to nie były hocki-klocki, ale wpośród przaśnej nocki gadu-gadu tete-a-tete, zdezawuowane wnet (albo raczej rachu-ciachu) w pohulankach wśród rejwachu. Naprzód cmok, cmok wraz, nawzajem, baju, baju nad tokajem, gul, gul w głąb, aż nadto, w bród Za czym tańce z damą cud. Rżną z hołubcem obertasa: hop-siup, tup, tup i hopsasa! I chcąc nie chcąc, ale w mig pieją w c-moll: "Bum-cyk-cyk, tirli, tirli, tralala!". Taki miszmasz aż do dnia. A o brzasku, tak do wtóru, stuku-puku, szuru-buru w chaszczach już to w oczeretach. Lecz hulanka zgoła nie ta Szast-prast sczyścił więc dwa quady marki Mrzygłód. Bez żenady, z półuśmiechem, lecz półdrwiąco rzekł jej rzeźwo coś o końcu i cmoknonsens na rozstanie. Ciao! Już więcej ani-ani.