Oznacza to, ze dwie głośne propozycje Platformy Obywatelskiej, w założeniu mające zaowocować wyższą frekwencją wyborczą i odcięciem partyjnych machin od publicznych pieniędzy, nie budzą entuzjazmu obywateli. Podobnie zresztą jak pomysł, by przedłużyć glosowanie do dwóch dni. Co ciekawe idea, by każdy podatnik mógł przekazać wybranej formacji politycznej część należnej fiskusowi sumy, niespecjalnie podoba się nawet wyborcom PO. Krytycznie ocenia ja grubo ponad polowa sympatyków rządzącego ugrupowania. - A zapewne tylko niewielki odsetek zwolenników tego rozwiązania rzeczywiście skorzystałby z możliwości zrobienia odpisu na rzecz partii. To był od początku nierealny projekt, co potwierdza ten sondaż - mówi prof. Radosław Markowski, politolog ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej. Kontrowersji nie budzi w naszym kraju ewentualny zakaz kandydowania do parlamentu przez osoby skazane czy możliwość glosowania niepełnosprawnych i chorych za pośrednictwem pełnomocników (rozwiązania te popiera odpowiednio 80 i 77 proc. badanych). Jednak, zdaniem ekspertów, wyniki badania generalnie dowodzą, ze większość Polaków to tradycjonaliści. - Ostrożnie podchodzimy do rewolucyjnych zmian - ocenia w rozmowie z "Newsweekiem" dr Marek Migalski, politolog z Uniwersytetu Śląskiego. Gdy niedawno Jarosław Kaczyński stwierdził, ze "akt glosowania powinien być czynnością poważną, wymagająca pewnej fatygi", wielu polityków go wykpiło. Okazuje się, ze w tym przypadku to prezes PiS lepiej wyczul nastroje Polaków.