Pomóżmy uratować Maciusia. "Nowotwór nie czeka"
"Mój synek tak bardzo chce żyć, choć lekarze w kraju już się poddali. W głowie Maćka jest guz wielkości mandarynki. To przez niego w zaledwie kilka miesięcy zmienił się z aktywnego, wesołego chłopca w kłębek cierpienia…" - pisze mama 10-letniego Maciusia i apeluje o pomoc. W walce o jego życie liczy się każda złotówka.

"Zaczęło się zupełnie niewinnie, aż trudno sobie wyobrazić, że taki potwór jest w stanie podkraść się tak cichutko... Maćka zaczęła boleć noga. Podejrzewaliśmy kontuzję, w końcu cały czas biegał, skakał... Lipiec zeszłego roku, pierwsze w życiu kolonie synka. To wtedy po raz pierwszy pojawił się ból głowy, którego nie poprzedziło urwisowanie. Kilka dni później Maciuś był już podejrzanie słaby, kulał i zaczęły się problemy z prawą ręką. Gdy w niedzielę 22.07 pojawiły się wymioty i całkowicie przestał używać prawej ręki. Było jasne, że dzieje się coś bardzo złego..." - pisze pani Magdalena, mama chłopca.

Radością Maciusia było aktywne życie. Czas po zajęciach szkolnych zamiast przy komputerze, wolał spędzać poza domem. Diagnoza - guz pnia mózgu - diametralnie zmieniła jego życie. Leczenie w Polsce nie przynosiło oczekiwanych rezultatów. Stan chłopca jedynie się pogarszał. Od stycznie Maciek przyjmuje eksperymentalny lek ONC201, którego koszt leczenie wynosi miesięcznie prawie 3 tys. euro. Jedyną szansą dla chłopca jest kontynuacja drogiego leczenia i wyjazd do kliniki w Meksyku. "Czasu właściwie nie ma, bo nowotwór nie czeka. Bez Twojej pomocy nasz synek umrze, dlatego błagamy - pomóż uratować życie naszego dziecka..." - apeluje zrozpaczona matka.

"Jeszcze może się udać..." - przekonuje pani Magdalena.
Pomóżmy 10-letniemu Maćkowi wygrać walkę z guzem pnia mózgu. Liczy się każda złotówka!