Szydło oświadczyła w TVP1, że "nie możemy pozwolić, żeby na oczach całego świata umierało bezbronne dziecko i żeby nie było żadnej woli pomocy". "Nie da się tego komentować, to tak niewyobrażalne. U nas w Polsce ludzie nie mogą sobie wyobrazić, jaka to jest sytuacja, kiedy rodzice nie mogą podjąć decyzji, co do swojego dziecka. Rzecz niebywała, że dziecko, które żyje, które walczy o życie, nie ma możliwości, aby było leczone" - oceniła wicepremier. Pytana, czy polski rząd powinien zabrać głos w tej sprawie, odpowiedziała, że podczas czwartkowego posiedzenia rządu "zaproponuje panu premierowi (Mateuszowi Morawieckiemu) i kolegom, członkom Rady Ministrów, żebyśmy zaproponowali pomoc dla rodziców (Alfiego Evansa) i w jakiś sposób spróbowali wesprzeć rodziców, ale też zwrócić uwagę opinii publicznej w Europie i w Wielkiej Brytanii na nieszczęście, które się teraz rozgrywa". Jej zdaniem "powinniśmy tworzyć taką grupę wsparcia dla rodziny małego Alfiego". "Ktoś może powiedzieć, że to może będzie tylko pusty, symboliczny gest, ale im więcej będzie naszych głosów i wskazanie, że są kraje, które są gotowe nieść pomoc, może to coś pomoże" - mówiła. "Trzeba mieć nadzieję, że dopóki to dziecko żyje, dopóki ma szanse, trzeba zrobić wszystko, żeby było leczone" - podkreśliła. Wicepremier pytana, czy powtórzyłaby dzisiaj swoje pytanie sprzed roku: "Dokąd zmierzasz Europo?", odpowiedziała, że tak. W jej ocenie, obecnie te słowa są "bardziej wymowne". "Jesteśmy w Europie w takim momencie, kiedy Europa odchodząc od wartości fundamentalnych, chrześcijańskich, które ją budowały i dawały jej możliwość rozwoju i zaopiekowania swoich obywateli, zupełnie się zagubiła" - oceniła Szydło. W jej ocenie "to kolejny dowód na to, że cywilizacja śmierci zaczyna zwyciężać". "Jeżeli Europa nie wróci do swoich korzeni, nie wróci do wartości, to pewnie takich sytuacji, takich wydarzeń, będzie się pojawiało coraz więcej. I co więcej, one będą coraz bardziej powszechnymi i codziennymi, i ludzie będą się do tego przyzwyczajali" - dodała. Jej zdaniem w sprawie chłopca "zdecydowanie" powinna zareagować Komisja Europejska. "Powinna być też reakcja Rady Europejskiej, Donalda Tuska, przewodniczącego Rady Europejskiej, aby się wypowiedział" - podkreśliła. "Nie możemy pozwolić, żeby na oczach całego świata umierało bezbronne dziecko i żeby nie było żadnej woli pomocy jemu" - mówiła. Przebywający w szpitalu Alder Hey w Liverpoolu od grudnia 2016 r. chłopiec cierpi na ciężką, niezdiagnozowaną dotąd chorobę neurologiczną, która - jak ocenili lekarze - doprowadziła do nieodwracalnych i "katastrofalnych" zmian w mózgu, wykluczających nie tylko powrót do zdrowia, ale jakiekolwiek znaczące przedłużenie życia. W poniedziałek wieczorem został odłączony od aparatury podtrzymującej życie, ponieważ opiekujący się z nim zespół medyczny, który reprezentuje przed sądem interesy chłopca, ocenił, że zmiany w mózgu chłopca pozbawiły go zmysłów wzroku, słuchu, smaku i czucia, a dalsza terapia "nie jest w jego najlepszym interesie" i może być nie tylko "daremna", ale także "nieludzka". Zgodnie z brytyjskim prawem, lekarze występują jako reprezentanci interesów dziecka, które nie zawsze muszą być zbieżne z opinią rodziców. W środę brytyjski sąd apelacyjny odrzucił apelację rodziców chłopca od decyzji sądu niższej instancji o zaprzestaniu podtrzymywania go przy życiu i braku zgody na przewiezienie dziecka do Włoch.