Dominik jest tymczasowym komisarzem ds. budżetu i to on przygotowywał unijny budżet na przyszły rok. Przeciwko jego propozycji był rumuński komisarz ds. rolnictwa Dacian Ciolos oraz komisarze z Francji, Litwy i Łotwy. To nie wystarczyło jednak, by kontrowersyjną propozycję Dominika zablokować. - Na Dominika naciskał szef Komisji Europejskiej, Jose Manuel Barosso - ujawnia jeden z rozmówców dziennikarki RMF FM. Propozycja Dominika była jednak tak kontrowersyjna, że doszło do glosowania na kolegium komisarzy - chociaż zazwyczaj formalnego głosowania się unika, by nie podkreślać podziałów. Przyjęcie propozycji polskiego komisarza oznacza, że jeżeli rosyjskie embargo będzie się przedłużać, to w rezerwie kryzysowej w przyszłym roku pozostanie raptem 89 mln euro na cały rok dla wszystkich krajów Unii, czyli praktycznie nic. Sumę 448 mln euro przesunięto ze wspólnej polityki rolnej na walkę z ebolą i inne cele rozwojowe.Dominik nie znalazł czasu, żeby porozmawiać z dziennikarką RMF FM i wyjaśnić, dlaczego złożył tak niekorzystną dla polskich (i nie tylko polskich, bo zaprotestowała już europejska organizacja rolników COPA-COGECA) rolników propozycję. Jego otoczenie zapewnia, że rezerwa kryzysowa to nie jedyny instrument finasowania kryzysu, że jeżeli trzeba będzie, to pieniądze w przyszłości się znajdą. - To oczywiście słowa. Widzieliśmy, jak trudno było uruchomić unijne pieniądze - zżyma się eurodeputowany PiS Janusz Wojciechowski. - Oznacza to, że polski komisarz działa nie tylko na szkodę rolników, ale na szkodę państwa polskiego. To skandal, to po prostu koszmarnie złe, żeby polski komisarz uderzał w rolników, którzy już są dotknięci rosyjskim embargiem, restrykcjami związanymi z afrykańskim pomorem świń, karami za przekroczenie produkcji mleka - powiedział dziennikarce RMF FM Wojciechowski. Oficjalnie i teoretycznie każdy, kto zostaje unijnym komisarzem, "pozostawia swój paszport w kraju", nie może reprezentować interesów kraju, z którego pochodzi, bo staje się komisarzem wszystkich obywateli Unii. W praktyce jednak sprawa wygląda zupełnie inaczej. Każdy komisarz stara się działać na rzecz swojego kraju (dlatego stolice walczą o jak najlepsze portfolio), przynajmniej nieoficjalnie, zakulisowo i ostrzega przed planowanymi, niekorzystnymi dla swojego kraju decyzjami kolegium komisarzy. Sam stara się natomiast składać takie propozycje, by były one korzystne dla jego kraju. Dziennikarce RMF FM nie udało się dowiedzieć, czy Dominik konsultował swoją decyzję z rządem Ewy Kopacz. Katarzyna Szymańska-Borginon