"Polska wyśle żołnierzy do Afryki, by pomóc Sikorskiemu w karierze"
Dlaczego Polska - jako jeden z pierwszych krajów Unii Europejskiej - obiecała wsparcie dla francuskiej interwencji zbrojnej w Republice Środkowoafrykańskiej? Po to, żeby Radosław Sikorski mógł dostać fotel szefa unijnej dyplomacji - sugeruje największa francuska informacyjna stacja telewizyjna LCI. We wtorek premier Donald Tusk oświadczył, że "samolot transportowy, i grupa żołnierzy, która by go obsługiwała, to jest na pewno coś, co leży w zakresie naszych możliwości".
Nadsekwańska stacja LCI sugeruje - powołując się na nieoficjalne informacje - że jednym z głównych powodów szybkiego obiecania przez Polskę wsparcia dla prowadzonej przez Francję operacji zbrojnej w Republice Środkowoafrykańskiej była chęć uzyskania poparcia od władz w Paryżu dla potencjalnej kandydatury Sikorskiego na następcę Cathrine Ashton. "Przede wszystkim jest minister, który nazywa się Sikorski i którego polski rząd chce przeforsować na stanowisko szefa unijnej dyplomacji po baronessie Catherine Ashton. Warto w tym celu wysłać do Republiki Środkowoafrykańskiej polskich oficerów" - wyjaśnił komentator LCI.
Polska udzieli wsparcia francuskiej interwencji w Republice Środkowoafrykańskiej, gdzie trwają walki i ataki na ludność cywilną - zapowiedział w poniedziałek w Brukseli sam minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. - Polska solidaryzuje się z działaniami Francji. Zamierza udzielić jej poparcia nie tylko moralnego" - oświadczył Sikorski po spotkaniu ministrów spraw zagranicznych państw UE. - Grozi nam, Unii Europejskiej, kolejne państwo upadłe na południu. Dlatego misja francuska zasługuje na wsparcie - dodał. Nie sprecyzował jednak wtedy, jakiego rodzaju pomocy Polska udzieli Francji. Zrobił to dzień później premier Donald Tusk.
- Polska jest gotowa pomóc Francji w Republice Środkowoafrykańskiej w zakresie logistycznym, szkoleniowym i humanitarnym - powiedział we wtorek premier Tusk. Jak podkreślił, póki polscy żołnierze nie wyjdą z Afganistanu, na nowe misje nie będą wysyłani. - Zgodnie z zasadą, jaką przyjęliśmy, przynajmniej tak długo, jak jesteśmy w Afganistanie, my na nowe misje polskich żołnierzy na front do walki nie będziemy posyłać, natomiast jesteśmy gotowi współpracować i pomagać w akcjach humanitarnych, czy we wsparciu logistycznym lub szkoleniowym - powiedział Tusk na konferencji prasowej, informując, że prezydent Francji Francois Hollande zwrócił się do niego w sprawie wsparcia interwencji w Republice Środkowoafrykańskiej.
Szef polskiego rządu zaznaczył, że w przypadku Republiki Środkoafrykańskiej Polska będzie gotowa do "ograniczonego zasięgiem wsparcia logistycznego w zakresie lotnictwa". - Być może w tej chwili prezydent Komorowski rozmawia z prezydentem Francji. Ja przed chwilą także miałem okazję z prezydentem Komorowskim wymienić jeszcze ostatnie uwagi i samolot transportowy, i grupa żołnierzy, która by go obsługiwała, to jest na pewno coś, co leży w zakresie naszych możliwości - powiedział Tusk.
Jak podkreślił, dbając o to, aby niepotrzebnie nie narażać polskich żołnierzy na ryzyko, Polska bierze także pod uwagę pewien typ współpracy, jaki łączy nasz kraj z Francją ws. polityki obronnej. - To jest ważna decyzja też polityczna i ona wiąże się dla Francji, być może także z pewnym kosztem politycznym. Zaangażowanie Francji w nasze rozmowy i przygotowanie do nowocześniejszego i skuteczniejszego systemu obrony pokazuje, że Francja staje się absolutnym kluczowym partnerem, jeśli chodzi o obronność w Polsce i dlatego chcemy współpracować z Francuzami też na zasadzie wzajemności - powiedział Tusk.
Ponad tydzień temu Francja zwiększyła swój kontyngent wojskowy w Republice Środkowoafrykańskiej do 1600 żołnierzy z powodu obaw przed nowymi atakami byłych rebeliantów islamskich na ludność stolicy, złożoną głównie z chrześcijan. Również Unia Afrykańska zapowiedziała zwiększenie - do 6 tys. żołnierzy - kontyngentu wojskowego w Republice Środkowoafrykańskiej; wynosi on obecnie 3,5 tys. ludzi.
Republika Środkowoafrykańska, jeden z najbiedniejszych krajów świata, od dziesięcioleci nękana jest zamachami stanu i buntami. Sprawcami nowej fali morderstw i grabieży w stolicy kraju mieście Bangi są byli rebelianci z ugrupowania Seleka, wywodzący się z muzułmańskiej północy kraju. W marcu tego roku muzułmańscy rebelianci obalili chrześcijańskiego prezydenta Francois Bozize, a jego miejsce zajął przywódca Seleki, Michel Djotodia.
RMF/PAP