Prezydent Lech Kaczyński wprowadził żałobę narodową od czwartku od godz. 19 do soboty do godz. 19. - Nigdy nie zapomnimy ofiarnej służby tych, którzy zginęli w katastrofie pod Mirosławcem - zapewnił prezydent, który wpisał się do księgi kondolencyjnej w Pałacu Prezydenckim. L. Kaczyński skrócił pobyt w Chorwacji i wieczorem udał się na miejsce katastrofy. Wrażenie jest niezwykle przygnębiające; a samolot "jest jakby zgnieciona w kulkę karta papieru" - powiedział prezydent na miejscu. Ujawnił, że tragedia zaczęła się na wysokości kilkudziesięciu metrów, niżej niż podawano w środę. Prezydent potwierdził wcześniejsze informacje, że samolot miał dwa podejścia do lądowania. - Były dwa podejścia do lądowania. Przy drugim pilot stwierdził, że widzi pas lotniska. To był ostatni komunikat. Nie wiemy, dlaczego z wysokości kilkudziesięciu metrów samolot runął na ziemię - dodał. Pilot dwa razy podchodził do lądowania, bo przy pierwszym podejściu niewyraźnie widział pas - mówił wcześniej szef Sztabu Generalnego WP gen. Franciszek Gągor. Na lotnisku w Mirosławcu wyłączony był system ILS, który pomaga przy lądowaniu w złej widoczności - poinformował rzecznik sił powietrznych ppłk Wiesław Grzegorzewski. Jego zdaniem, nie miało to jednak wpływu na katastrofę. Grzegorzewski dodał, że system ILS jest tam dopiero wdrażany i nie był włączony. - Piloci o tym wiedzieli - oświadczył. Wyjaśnił, że pilot podchodził do lądowania przy pomocy tzw. radaru precyzyjnego podejścia.