Zapytaliśmy Ministerstwo Obrony Narodowej o obecne działania w ramach programu Orka - pozyskania okrętów podwodnych dla Marynarki Wojennej RP. Dopytywaliśmy, który wariat jest obecnie brany pod uwagę: budowy nowych okrętów w Polsce, kupno nowych za granicą czy też pozyskanie używanych jednostek. "W ramach trwających Wstępnych Konsultacji Rynkowych Agencja Uzbrojenia prowadzi rozmowy z potencjalnymi dostawcami" - taką, enigmatyczną odpowiedź przekazał nam Wydział Prasowy Centrum Operacyjnego MON, zaznaczając jednocześnie, że "podczas trwającej procedury nie są udzielane informacje w sprawie". Nawet jeśli wspomniane rozmowy okażą się skuteczne, procedura pozyskania jednostek z pewnością jeszcze potrwa. Problem w tym, że okręty podwodne są potrzebne "na wczoraj". Szczególnie, jeśli wziąć pod uwagę charakter działań i zakres możliwości takiej broni. - To realizacja i zapewnienie bezpieczeństwa, które wykracza poza region, w którym się znajdujemy. Nie dotyczy tylko i wyłącznie terytorium naszego kraju. Nie dotyczy tylko basenu Morza Bałtyckiego i wschodniej flanki NATO. Przy takiej definicji posiadanie okrętów podwodnych miałoby dla nas wymiar strategiczny - mówi w rozmowie z Interią generał broni rezerwy Mirosław Różański, obecnie senator i przewodniczący senackiej Komisji Obrony Narodowej a w przeszłości dowódca generalny rodzajów sił zbrojnych. Okręty podwodne dla Polski? Samotny ORP Orzeł Obecnie polska Marynarka Wojenna posiada jeden okręt podwodny. To ORP Orzeł, który wszedł do służby w 1986 roku. Po upadku PRL Polska posiadała trzy jednostki. Oprócz "Orła", były to dwa, stare, poradzieckie okręty typu Foxtrot. Kiedy wchodziliśmy do NATO zostały zastąpione przez pozyskane od Norwegii cztery, również wiekowe okręty klasy Kobben. Ostatni z nich zakończył służbę w polskiej marynarce w 2021 roku. W służbie pozostaje więc jedynie "Orzeł", którego czas również nie oszczędza. - Obecnie jest na końcowym etapie odbioru po głównych remontach. Równolegle są prowadzone naprawy niewpływające na jego najbliższą działalność. Czekamy na próby podwodne - przekazał nam oficer prasowy 3. Flotylli Okrętów, kapitan marynarki Damian Przybysz. - Trzeba zaznaczyć, że "Orzeł" jest okrętem produkcji radzieckiej. Dostęp do części, technologii, jest znacznie utrudniony w związku z sytuacją geopolityczną na świecie. Nasze załogi i stoczniowcy naprawdę stają na głowie i starają się na wszelkie spowodować, żeby okręt był w pełni operacyjny. I jest to już bliskie osiągnięcia - podkreśla nasz rozmówca. Naprawy "Orła" są kluczowe, tak by Marynarka Wojenna była zdolna utrzymać załogi i zdolności podwodne do czasu wdrożenia nowych jednostek. Program Orka. Po co Polsce okręty podwodne? - Nie mamy już najmniejszej wątpliwości, że krajem, który nam zagraża w regionie, jest Rosja. Potwierdza to szczyt NATO w Madrycie - wskazuje generał Różański. Senator dodaje, że w kwestii bezpieczeństwa nie powinniśmy spoglądać wyłącznie na mapę Polski, ale na globus. - To może brzmi trochę żartobliwie, ale okręty podwodne mogłyby operować nie tylko na Morzu Bałtyckim. Jeśli weźmiemy pod uwagę kraje sojusznicze, myślę tu o Szwecji i Finlandii, to nasze okręty mogłyby operować z morza na północ od tych krajów i stamtąd też moglibyśmy oddziaływać na naszego agresora, którym jest Rosja. Stąd posiadanie okrętów podwodnych to konieczność - przekonuje generał. Zaznacza też, że znaczenie jednostek tego typu jest istotne nie tylko w czasie wojny. - Okręty podwodne to nie jest tylko i wyłącznie zdolność rażenia statków czy okrętów przeciwnika, ewentualnie wykonywania uderzeń rakietowych na cele infrastruktury naziemnej. To są zdolności prowadzenia rozpoznania i to bardzo szerokie - mówi Różański. - Wypełniłyby część mojego postulatu, który brzmi: siły zbrojne powinny być zdolne do wykrywania i neutralizowania zagrożeń jeszcze poza granicami kraju. To też jeden z elementów zdobywania informacji, które są niezbędne do podejmowania adekwatnych decyzji, jeżeli chodzi o użycie wojska - dodaje. Zapytaliśmy jakie informacje przekazują okręty podwodne. Generał zaznaczył, że nie może publicznie mówić o szczegółach. Wskazał jednak na jedno wydarzenie. - Odbyłem rejs na jednym z naszych Kobbenów na Morzu Bałtyckim, gdzie mogłem zaobserwować pracę podwodniaków. Zostałem zapoznany z możliwościami operacyjnymi okrętu podwodnego i uważam, że tego typu narzędzie powinno być wykorzystane - podkreślił. - Jeżeli chodzi o Bałtyk i Rosję, to jest mocno zdefiniowane gdzie się znajduje potencjał morski Rosji. Ale jeżeli nie będziemy monitorować tego miejsca, czyli krótko mówiąc Bałtyjska (gdzie znajduje się jedna z baz rosyjskiej Floty Bałtyckiej - red.), to będzie z naszej strony zaniechanie. Uważam, że dyskusja o tym czy okręty podwodne są potrzebne, jest bezprzedmiotowa. Marynarka Wojenna RP powinna je posiadać - mówi generał Różański. Śledzenie działań Rosjan O pracy okrętów podwodnych w czasie pokoju mówi też kapitan Przybysz. - To broń, która przede wszystkim zapewnia blokadę psychologiczną wobec przeciwnika, jego ewentualnych, przyszłych działań. Wymusza na przeciwniku poświęcenie bardzo dużej ilości środków na zdobycie zdolności do zwalczania okrętów podwodnych. To potężna zaleta, ponieważ potencjalny przeciwnik przeznaczając te środki na siły zwalczające okręty podwodne, nie przeznacza ich choćby na środki napadu powietrznego, bo każdy ma ograniczony budżet - zaznacza oficer prasowy 3. Flotylli Okrętów, w skład której wchodzi Dywizjon Okrętów Podwodnych. Oprócz psychologii, Przybysz również podkreśla znaczenie rozpoznania. - Nowoczesne okręty podwodne są w stanie zbierać wszelkie parametry dotyczące tego, co się dzieje na morzu. Co wykonują inne okręty, jakie mają charakterystyki akustyczne, termiczne, noktowizyjne - mówi. - Zbierają takie parametry na potrzeby cały Sił Zbrojnych RP i następnie są udostępniane przez specjalne komórki dla całego NATO. W takiej sytuacji można zaprogramować w odpowiedni sposób rakiety przenoszone przez samoloty i rakieta trafi w konkretny cel, bo będzie miała jego charakterystykę termiczną, którą okręt podwodny w zanurzeniu, bez wiedzy przeciwnika, jest w stanie zebrać - wyjaśnia oficer i dodaje, że rozpoznanie pod wodą nie jest obce polskim marynarzom. - Z naszego doświadczenia mogę powiedzieć, że my takie rzeczy robiliśmy w Dywizjonie Okrętów Podwodnych. Zbieraliśmy takie charakterystyki, nawet okrętów, które do tej pory nie są w służbie, a były na przykład na próbach morskich podczas budowy. To jest potężna dawka wiedzy - tłumaczy Przybysz. Dopytujemy czy chodzi o okręty Rosjan. - Mówimy nie tylko o Rosjanach. O całym ruchu na Morzu Bałtyckim. Takie charakterystyki zbiera się dla wszystkiego, co porusza się w naszym obszarze zainteresowań. Również potrzebujemy wyodrębnić charakterystyki naszych sojuszników, żeby nie dopuścić do sytuacji, że sojusznik zostanie pomylony z potencjalnym przeciwnikiem - wyjaśnia kapitan. 10 lat dyskusji. I tylko dyskusji Skoro przedstawiciele wojska jasno wskazują na zalety czy wręcz konieczność posiadania okrętów podwodnych, dlaczego Marynarka Wojenna wciąż nie otrzymała nowych jednostek? Ministerstwo Obrony Narodowej już w 2013 roku pracowało nad finalizacją przetargu na program Orka. Założenia od dekady pozostają podobne. Trzy nowoczesne okręty, z możliwością użycia pocisków manewrujących. W różnych wariantach koszt zakupu szacowano na siedem do dziewięciu miliardów złotych. Drugi rząd Donalda Tuska nie doprowadził sprawy do końca. Nie zrobił tego również rząd Beaty Szydło, mimo zapowiedzi ówczesnego ministra obrony Antoniego Macierewicza. Mariusz Błaszczak także obiecywał okręty. W międzyczasie pojawił się pomysł rozwiązania pomostowego i pozyskania dwóch jednostek od Szwecji, co też nie doszło do skutku. Generała Różańskiego pytamy, dlaczego zakup czy pozyskanie okrętów podwodnych od 10 lat pozostaje niezrealizowaną obietnicą polityków. - To nie jest kwestia tylko okrętów podwodnych. To niestety jest konsekwencja takiej jednak przywary klasy politycznej, która w niektórych sytuacjach cechuje się filozofią "teraz my" - teraz my przychodzimy i będziemy ustanawiać coś lepszego - mówi senator. Przypomnijmy, generał był dowódcą generalnym rodzajów sił zbrojnych w latach 2015-2017. - W 2015 roku, kiedy nowy rząd przejmował odpowiedzialność za kraj i ministrem obrony był pan Macierewicz, to mocno zaawansowane były rozmowy w kwartecie Norwegia, Niemcy, Polska i Holandia, gdzie mówiliśmy o zakupie wspólnych okrętów, które służyłyby w marynarkach tych czterech państw. Macierewicz zerwał te rozmowy, co dla mnie było absolutnie niezrozumiałe, a wręcz tragiczne - ocenia w rozmowie z Interią Różański. - Niestety chyba na tym rzecz polega, że nasza klasa polityczna jest "urozmaicona" osobami, które nie do końca są odpowiedzialne za swoje postępowania i decyzje i do takich zaliczam pana Macierewicza - wskazuje generał. Otwartym pozostaje pytanie co wyniknie z obecnych działań i "rozmów z potencjalnymi dostawcami", które prowadzi Agencja Uzbrojenia. I czy kierujący resortem obrony Władysław Kosiniak-Kamysz doprowadzi do realizacji programu Orka, czy też wpisze się w niechlubną tradycję poprzedników. Jakub Krzywiecki *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!